Dla niektórych wróg numer jeden, dla innych zapowiedź początku odsuwania Prawa i Sprawiedliwości od władzy. Donald Tusk jak na razie pozostaje na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej, ale koniec jego kadencji nie jest wcale odległy.
Czy to przyjazd Donalda Tuska na przesłuchanie w sprawie katastrofy smoleńskiej czy na własne urodziny – nadzieje niektórych co do byłego polskiego premiera są naprawdę duże, a pewne środowiska już widza go na czele opozycji, która wygra z obozem Zjednoczonej Prawicy. Jednak czy Tusk ma szanse powalczyć (choćby sterując z tylnego fotela) o wygraną w najbliższych wyborach parlamentarnych?
Taki scenariusz jest jednak bardzo mało prawdopodobny. Kadencja przewodniczącego RE trwa 2,5 roku i może być przedłużona jeden raz o taki sam czas. Tak stało się z Donaldem Tuskiem, który pierwszą kadencję rozpoczął 1 grudnia 2014 roku. W marcu 2017 doszło do ponownego wyboru byłego polskiego premiera na to stanowisko (po pamiętnej porażce polskiego rządu zwaną 27:1).
Kadencja Tuska na brukselskim stanowisku kończy się w grudniu 2019 roku. To oznacza, że bezpośrednie zaangażowanie się kampanię wyborczą przed listopadowymi wyborami parlamentarnymi nie jest możliwe. Tusk ma jednak szanse na wystartowanie w maju 2020 roku w walce o prezydenturę.
Od dłuższego czasu mówi się o możliwości skrócenia kadencji Donalda Tuska w Brukseli, powrót do polskiej polityki i walkę o odsunięcie Zjednoczonej Prawicy od władzy. Jak na razie są to jednak publicystyczne domysły nie mające potwierdzenia w oficjalnych działaniach czy zapowiedziach.