Magdalena Adamowicz nie ma wątpliwości, że to, co stało się na gdańskiej scenie WOŚP-u, to wynik nagonki na jej męża, którą przeprowadzała m.in. telewizja publiczna. – To jest współodpowiedzialność TVP – mówi w wywiadzie dla portalu Onet.pl
Wdowa po Pawle Adamowiczu jest przekonana o tym, że do ataku Stefana W. na jej męża przyczyniła się nagonka, jaką przeprowadzano wobec jej męża oraz klimat nienawiści, który od jakiegoś czasu dominuje w przestrzeni publicznej.
– W ostatnich latach w podobny sposób niszczono wielu ludzi, choćby Andrzeja Wajdę. Robiła to obecna władza, która ma instrumenty prześladowania i niszczenia ludzi – powiedziała w rozmowie z Andrzejem Stankiewiczem Magdalena Adamowicz. Żona zmarłego prezydenta Gdańska dodaje, że przestępstwa z nienawiści (takie jak wieszanie portretów polityków na szubienicach) nie są ścigane przez prokuraturę z powodu jej ręcznego sterowania przez polityków władzy.
– Nie było woli politycznej, żeby takie przestępstwa były ściganie. To dodało narodowcom wiary w siebie. Władza dała im do zrozumienia, że mogą iść dalej i robić więcej – powiedziała.
Według niej, brak reakcji prokuratury wywołało dalszą agresję i falę nienawiści, co przyczyniło się do ataku na Pawła Adamowicza.
Jako współwinną śmierci swojego męża, Adamowicz wskazuje TVP. – Ci, którzy atakowali męża, to nie byli dziennikarze. Ci ludzie nie zasługują na takie określenie. Jeden z takich ludzi wielokrotnie biegał za Pawłem po mieście wykrzykując obelgi. Przychodził również do pracy mojej mamy, strasząc jej pracowników. Mama musiała uciekać tylnymi drzwiami. To mają być media publiczne? – stwierdziła.
Nie boi się także pozwu ze strony telewizji publicznej za te słowa. – Trudno, niechaj mnie także pozywa. To jest odpowiedzialność TVP. Ja tak uważam. Mowa nienawiści, sposób pokazywania wpłynął na to, że zabójca wybrał Pawła na ofiarę. Mojego męża zabiły słowa – przekonuje Adamowicz.
W dalszej części wywiadu żona zamordowanego prezydenta wspomina m.in. o Jarosławie Kaczyńskim i obawie PiS-u przed Pawłem Adamowiczem jako silnym politykiem opozycji. Pytana o komentarz w sprawie milczenia prezesa PiS i spóźnienia na minutę ciszy w Sejmie, odpowiedziała, że w sumie to nawet by nie chciała, aby Jarosław Kaczyński wypowiadał się na temat jej męża.