Leitmotivem komedii romantycznych jest scena porodu w happy endzie, a w co drugiej reklamie na czworakach drepczą sobie niemowlaki. Skąd się biorę te wszystkie maluchy? Odpowiedź jest prosta: z castingów, ale praca z nimi zupełnie różni się od tej z dorosłymi aktorami.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
30-letnia Sylwia z Warszawy ma córkę, która w marcu skończy 9 lat, a już ma na koncie role w reklamach i serialach. Pierwsza raz wybrała się z Roksaną na casting, gdy ta miała ok. 10 miesięcy. – Poszliśmy, bo ludzie nas zaczepiali i mówili "O, jakie ładne dziecko! Jak z reklamy!" – śmieje się Sylwia. Wygląd u bobasa jest niemal najważniejszy, bo o talencie aktorskim jeszcze mowy być nie może.
Długa droga od castingu na plan
Castingi do filmów, seriali, reklam czy sesji zdjęciowych organizują profesjonalne agencje (są one bezpłatne dla rodziców). Producenci zwykle nie zajmują się werbowaniem maluchów, bo jest z tym za dużo roboty papierkowej.
Dziecko nie pojawia się na planie wprost z ulicy. – Potrzebne są zgody z inspekcji pracy, lekarza oraz psychologa. Do tego dochodzi ubezpieczenie i umowy aktorskie z przekazaniem prawa do wizerunku czy artystycznego wykonania – wyjaśnia Kamila Matuszewska, założycielka i właścicielka agencji aktorskiej AndyMax.
Producenci zgłaszają się z briefem castingowym, w którym określają przybliżony wygląd, waga i wiek dziecka. Potem agencja szuka danego typu dziecka w bazie i wysyła propozycje zdjęć lub filmików. Z noworodkami jest zasada, że im młodszy, tym lepiej, bo rosną jak na drożdżach.
Z tego względu castingi dla brzdąców są prowadzone non stop. Największe zapotrzebowanie jest na reklamy, a najmniejsze na filmy, których w Polsce nie kręci się tyle, co w Hollywood. Najmłodsi aktorzy mają zaledwie tydzień! Jedna z dziewczynek miała tylko trzy tygodnie i już zagrała w kilku scenach porodów.
– Na castingach wybiera się dzieci podobne do rodziców-aktorów. Niezwykle istotne jest też to, czy płacze, kiedy się je weźmie ktoś obcy na ręce – tłumaczy Sylwia. Pracownicy oceniają też, czy bobas nie boi się ludzi, czy jest kontaktowy.
Będąc niemowlakiem Roksanie nie udało się w niczym zagrać. Aktorką filmową stała się w wieku 5 lat. Dostała się do pierwszego filmu. – Grała zwykłego przedszkolaka, ale na koniec musiała dać buziaka chłopakowi. Podeszła jednak do tego z uśmiechem – mówi mama.
Plan pod dyktando brzdąca
Dziecko może pracować na planie jedynie przez 6 godzin dziennie z przerwą na posiłek i odpoczynek – wynika to z kodeksu pracy. Plan zdjęciowy jest dostosowywany do potrzeb dzieci. – Zwłaszcza wtedy, kiedy w produkcji gra jeden maluch. Dziewczynka jest traktowana jak księżniczka, córce się to zawsze podobało – śmieje się Sylwia.
Kiedy gra grupa dzieci, na planie jest też animator, który zajmuje się nimi w czasie przerwy. Oprócz tego dla małych dzieci dobierany jest zawsze backup, czyli dubler, na wypadek gdyby pierwsze nie chciało zagrać lub się rozchorowało. – Raz Roksana miała grać z chłopcem, ale ten odmówił, bo był w złym humorze – dodaje mama.
Ekipa buduje odpowiednią atmosferę, zawsze stara się rozśmieszać lub uciszyć dziecko na planie. – To ono dyktuje warunki. Dorosłemu wystarczy powiedzieć, co ma robić. Z niemowlakiem wszystko wypada spontanicznie, a kiedy zacznie płakać, to jest problem i trzeba robić przerwę albo podmieniać je na backupa – mówi Matuszewska z AndyMax.
A bobasy często wpadają w histerię, dlatego rolę zawsze asekuruje jeden lub dwóch backupów. Dzięki temu unika się też niespodzianek z przekładaniem całych zdjęć. To zdecydowana przewaga niemowlaków nad dorosłymi aktorami, których nie da się ot tak zastąpić.
Dla rodziców to też wyzwanie, ale czas to pieniądz
Z perspektywy rodziców małych aktorów to też nie jest łatwe. I pod względem czasów i logistycznym. Zdjęcia są jednak ustalane na bazie pór karmienia czy snu. Tak więc i pod tym względem to dzieciaki rządzą przy produkcji.
– Na pewno potrzeba czasu. Z mężem i mamą dzieliliśmy się rolami, bo trzeba pojechać na casting, dogrywki, przymiarki, próby, nagrania. Pamiętam, że na planie "Ojca Mateusza" była scena chrzcin. Mama dwutygodniowego bobasa siedziała cały czas w kamperze, czekając na swoją kolej – wspomina Sylwia.
To jeden z z niewielu wyjątków, kiedy nawet kilkutygodniowe dziecko może zarabiać. Oficjalnie pieniądze trafiają na konto małego aktora. Według prawa rodzice mogą nimi zarządzać, ale należą do dzieci i powinny być wydawane na ich potrzeby.
Stawki są niezłe jak na pierwszą pracę. Za plan zdjęciowy w filmie czy serialu dostaje się kilkaset złotych (od 300 do 500 zł). Sama sesja zdjęciowa to 1000-1500 zł. Najlepiej płatne są reklamy. Za udział maluch może zgarnąć od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Pani Sylwia wspomina casting do międzynarodowej reklamy dla Niemców. Córce co prawda nie udało się wygrać, ale stawka była wysoka – 6 tysięcy euro. A to i tak przecież pikuś w porównaniu z gażą jaką będą zarabiać, gdy dorosną.
założycielka i właścicielka agencji aktorskiej AndyMax.
Jeśli dzieci grają w okrutnych lub strasznych scenach, to jest to tak rozplanowane, że maluch nawet nie wie co kręci. Nad całością czuwa psycholog. Noworodek i tak tego nie zapamięta, a tym starszym tłumaczy się i rozmawia z nimi o danej scenie. Dzieci nie są też zapraszane na premiery filmów dla dorosłych widzów. Tutaj już dużą rolę odgrywają rodzice.
Sylwia
Mama młodej aktorki
Początkowo nie patrzyłam na pieniądze, tylko cieszyłam się, że zobaczę córkę w telewizji i pochwalę się tym w rodzinie. Dopiero po pewnym czasie odczuliśmy zastrzyk gotówki, który mogliśmy przeznaczyć na nieplanowane ubranka lub zabawki.