Profesor Jadwiga Staniszkis często pojawia się w mediach jako ekspert z dziedziny socjologii i polityki. W końcu to jej konik. Ale mało kto wie, że naukowczyni od dawna zna wielu współczesnych polityków, a jej bogata, czasem ciężka, przeszłość mogłaby być tematem nie tylko artykułu, ale i książki.
Każdy kto śledzi polską scenę polityczną, zna prof. Jadwigę Staniszkis. W 1992 roku otrzymała tytuł naukowy profesora nauk humanistycznych. Wykłada na Wydziale Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego oraz w Wyższej Szkole Biznesu – National-Louis University w Nowym Sączu. Pracuje także w Instytucie Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk i zasiada w Komitecie Socjologii PAN.
Ale profesor Staniszkis nie ogranicza się tylko do Polski. Wykładała też w wielu uniwersytetach zagranicznych, m.in. w kalifornijskim UCLA, na Uniwersytecie Harvarda, Uniwersytecie Michigan, a także w Chinach, Japonii i Tajwanie. Była też stypendystką w Wilson Center w Waszyngtonie.
Przemiana
Wielu zna ją jednak nie tylko z kariery naukowej, ale z żarliwego popierania PiS oraz Jarosława Kaczyńskiego. Taki stan w jej życiu utrzymywał się aż do momentu, w którym "dobra zmiana" nie objęła władzy i pokazała swoje oblicze. Od tego czasu profesor wielokrotnie podkreślała, jak bardzo zawiodła się na partii Jarosława Kaczyńskiego...
– Moim zdaniem, prezes Kaczyński powinien odejść. Przeżył tyle tragedii od śmierci brata, potem matki, teraz pani Szczypińskiej. Smutek niszczy poczucie proporcji. Wydaje mu się, że zbuduje pozycję PiS-u poprzez atmosferę strachu, która daje władzę, ale to jest nieprawda. My to przetrwamy, Polacy gorsze rzeczy przetrwali – powiedziała na antenie telewizji Wirtualnej Polski.
Zawiodła się też na prezydencie Dudzie.
– Wiem, jak bardzo go lansowałam przeciw Komorowskiemu i teraz gorzko żałuję. Parę razy zresztą miałam okazję tutaj go przeprosić, jak go spotkałam w przedsionku, bo on był spokojny jednak, ale miał kręgosłup i styl do zaakceptowania – stwierdziła w TVN24.
Polityczne znajomości
Ale profesor już od czasów młodości angażowała się w życie polityczne. Już jako czternastolatka wydawała wraz z kolegami pismo polityczne "Wyboje bis".
Na studiach współorganizowała spotkania dyskusyjne i seminaria. To w tych czasach poznała m.in. Seweryna Blumsztajna, Teresę Bogucką, Jana Lityńskiego, Adama Michnika i Henryka Szlajfera. W marcu 1968 roku znalazła się w gronie protestujących studentów. Za to spotkały ją represje, m.in. zwolnienie z pracy na Uniwersytecie i dziewięciomiesięczny areszt.
– Kiedy miałam 20 lat, byłam już na studiach, rok później urodziłam dziecko. Wychowałam się w środowisku, gdzie ojciec siedział w więzieniu, dziadek zginął w obozie, mama sama utrzymywała wielodzietną rodzinę. Trwał komunizm i traktowałam go jako przestrzeń, w której trzeba znaleźć własną niszę – mówiła o swojej młodości Jadwiga Staniszkis w wywiadzie dla "Newsweeka".
Zaangażowanie w naukowe podziemie w PRL-u dostarczyło jej znajomości z wieloma współczesnymi politykami, których polityczna przeszłość zaczynała się właśnie w opozycji do ówczesnej władzy. Ale profesor znała też w tamtych czasach innych studentów, który teraz są ważnymi politykami.
Dokumentuje to chociażby zdjęcie, które ostatnio zyskało sporą popularność, z młodą profesor Staniszkis i Włodzimierzem Czarzastym, obecnym liderem SLD.
Miło wspominane dzieciństwo i ciężkie związki
– Bardzo dobrze wspominam swoje dzieciństwo. Mama nauczyła mnie samodzielności, wysłała mnie nawet do pracy przy dzieciach w Anglii. Rozpoczęłam samodzielne życie, kiedy miałam 18 lat. Dostawałam z domu małą sumkę, dawałam korepetycje, żywiłam się zupą w studenckiej stołówce, bo była za darmo. Bywało ciężko, ale zawsze miałam oparcie w rodzinie – opowiadała "Newsweekowi" o swojej młodości prof. Staniszkis.
Rodzina wspierała ją także po rozwodzie z Markiem Lewickim. Profesor miała wtedy 24 lata. Sama przyznała w jednym z wywiadów, że nie lubi wracać wspomnieniami do tamtego związku. Ale jak dodaje – relacja z Lewickim bardzo ją zmieniła.
– To akurat była nietypowa sytuacja. Zmieniłam się w tym sensie, że zobaczyłam, iż potrafię dać sobie radę. Przecież studiowałam, miałam małe dziecko, nawet nie pamiętam z czego żyliśmy. Ale przeszłam przez to wszystko, po tym małżeństwie miałam znacznie większe oparcie w sobie – mówiła "Rzeczpospolitej" Jadwiga Staniszkis.
Po rozwodzie związała się z poetą Ireneuszem Iredyńskim. Był to ciężki związek ze względu na naturę Iredyńskiego.
– Irek z kolei był postacią tragiczną. Ten komunizm go niszczył. Nie widział żadnego sensu, by żyć. Pisał głównie dla pieniędzy, także jakieś powieści w odcinkach itp. Zresztą spotkaliśmy się w Stanach, już po rozstaniu. On wyjechał na krótko do Berkeley, nie znał angielskiego. Spotkaliśmy się w jakimś nędznym hoteliku. Byłam w Stanach z córką – wyjawiła w tym samym wywiadzie profesor.
W innej rozmowie z "Dziennikiem" opowiedziała ciemną stronę związku z Iredyńskim.
– Uderzył mnie kilka razy. Uważał, że go zdradzam. Pamiętam raz rąbnął mnie kluczami, aż mam bliznę, raz smyczą - też mam bliznę. Ale nie było tak, że on wracał pijany i mnie katował. Nie, ja w tym widziałam też coś ciekawego. To mi pozwoliło spojrzeć na przemoc jako na sposób komunikowania – mówiła Staniszkis.
Profesor przyznała jednak, że nie czuła się jego ofiarą. Dodała także, że po tym związku zdała sobie strawę, że ma mechanizm obronny, który chroni ją przed cierpieniem.
– Ten związek nauczył mnie, że to jednak ja jestem górą. To był człowiek, który zapijał się na śmierć, marnował swoje zdolności, był głęboko nieszczęśliwy.
Później Jadwiga Staniszkis związała się z socjologiem i politologiem Michałem Korcem. Wzięła z nim ślub. Korzec zmarł w lutym 2018 roku.
Zmiany?
Profesor zapytana została kiedyś, czy zmieniłaby coś w swojej przeszłości. Stwierdziła, że zmarnowała swoje zdolności naukowe przez działalność opozycyjną na studiach i komunizm.
– Uważam, że mogłabym znacznie więcej osiągnąć, gdyby więcej siedziała w bibliotekach. W lepszych bibliotekach. Ale z drugiej strony nie żałuję, że spędziłam trochę czasu w komunizmie, bo dzięki temu doświadczeniu mam porównawczy punkt odniesienia. Jednak człowiek wie o sobie tyle, na ile go sprawdzono. Mam poczucie, że dzięki doświadczeniom z PRL moja zdolność do refleksji jest większa. Ale chciałabym być teraz młoda, mieć przed sobą dużo czasu – tak odpowiedziała na łamach "Newsweeka".