Czy Robert Biedroń jest już politykiem z konkretnym programem? Wątpliwości było sporo. Niedzielne show na Torwarze ma odsłonić prawdziwą twarz lewicowego polityka. Jedno jest pewne, Biedroń sypał obietnicami jak z rękawa. Powtórzył też swoje główne hasła, z których był znany w ostatnich miesiącach.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Robert Biedroń wszedł na scenę przy niebywałym aplauzie swoich zwolenników oraz akompaniamencie "Ody do radości". Zaczął mocno. – Gdybym wiedział, że będzie was tak dużo, wynająłbym Stadion Narodowy. Dziękuję, że przyjechaliście, że uwierzyliście, że zmiana jest możliwa. Dziękuję, że uwierzyliście w to, że to co dzieje się na Torwarze, zmieni oblicze tej ziemi! – wykrzykiwał.
– Dziś ta energia jest bardziej potrzebna niż kiedykolwiek. Nie żyje wybitny prezydent miasta, Paweł Adamowicz. Musimy zrealizować jego testament. Bo wartości, których bronił Paweł, są naszymi wartościami. Nie chcemy więcej wojny polsko-polskiej, chcemy dialogu, chcemy szacunku. Potrzebujemy wiosny, która odnowi ten ponury krajobraz. Niech nareszcie do tego zimnego kraju przyjdzie wiosna! – dodał Biedroń.
– Robert, Robert, Robert! – gromko odpowiedzieli zwolennicy. Następnie Biedroń opowiedział o swoich spotkaniach w całej Polsce w ostatnich miesiącach, na których panowała pozytywna energia i przeciwstawił to Sejmowi. – A w środku widzę zamarznięty, zabarykadowany budynek Sejmu. I możemy to zmienić, bo jak nie my, to kto! Niech wreszcie nadejdzie w Polsce wiosna! – wykrzyczał Robert Biedroń.
Co obiecał Biedroń na konwencji?
Dalej Biedroń w swoim stylu przekonywał, że jest inny niż działające w Polsce partie.
– Chcemy wreszcie zacząć głosować za czymś, a nie przeciwko komuś. Więc niech nie mówią nam, że jeszcze nie czas, że trzeba odsunąć tych czy tamtych. To jest właśnie ten czas, czas nowej generacji! To jest nasz czas dlatego, że długo pracowaliśmy w samorządach – przekonywał.
– Znamy za to bardzo dobrze polską codzienność. Słupsk nauczył mnie, że nie istnieje określenie "nie da się". Da się za to zrezygnować z prezydenckiej limuzyny, mieć czyste powietrze, wprowadzić in vitro i rzetelną edukację seksualną, oddzielić państwo od Kościoła – mówił. Jego zwolennicy praktycznie cały czas go oklaskiwali. Potem nadszedł czas na szereg obietnic.
Zadeklarował rewolucyjne zmiany w służbie zdrowia. – Każdy będzie mógł wybrać prywatne miejsce leczenia, za które zapłaci NFZ – zadeklarował. – Do 2035 roku zamkniemy wszystkie kopalnie węgla i będziemy mieli najczystsze powietrze w Europie. Utworzymy urząd niezależnego rzecznika praw przyrody, zabronimy wykorzystania zwierząt w cyrkach – obiecywał.
– Biedroń: Człowiek. Wspólnota. Państwo, któremu ufam. To trzy fundamenty naszego programu. Polska jest kobietą: Zagwarantujemy bezpieczne przerywanie ciąży do 12 tygodnia. Na jednego ginekologa przypada 27 tys. pacjentek. Zmienimy to. Każda kobieta musi mieć dostęp do europejskich standardów, w tym dostęp do tabletki dzień po. Zlikwidujemy, nareszcie, klauzulę sumienia. Koniec! – obiecywał.
– Zagwarantujemy równość płac, tak, by kobieta i mężczyzna zarabiali tyle samo na tym samym stanowisku. Bo w przeciwieństwie do innych trzymamy stronę kobiet. Bo my wierzymy w równość – mówił.
Obiecał, że w ciągu pięciu lat jego ruch stworzy 250 tys. miejsc dla dzieci w żłobkach i przedszkolach. Szkoła ma być praktyczna, a nie teoretyczna. Zawód nauczyciela ma być godnie opłacany. Biedroń obiecał też bezpłatny internet w całej Polsce i legalizację związków partnerskich. Zadeklarował, że alimenty będą ściągane jak podatki.
– Kościół katolicki w Polsce ma więcej ziemi niż kto inny poza skarbem państwa. Nie ma więc powodu, by tej instytucji wypłacano jakiekolwiek zasiłki. Ksiądz płaci 200 zł podatku miesięcznie, kilkakrotnie mniej niż jego parafianie. Skończymy z tymi przywilejami. Wycofamy lekcje religii ze szkół i ich finansowanie. Będzie renegocjacja konkordatu – zapowiedział.
– Płaca minimalna będzie wynosić 60 proc. średniej krajowej – mówił. I zapowiedział jej podniesienie w przyszłości do 2700 zł i ponad 3 tys zł. Obiecał odpartyjnienie spółek skarbu państwa. – Dość Misiewiczów! – wołał.
– Zwiększymy odpowiedzialność polityków za wypowiadane słowa. Polska musi stać się państwem świeckim i suwerennym – mówił. – Każdy w Polsce, także polityk i ksiądz, musi być w Polsce równy wobec prawa – zapowiedział. – Świeckie państwo! – gromko odpowiedzieli jego zwolennicy.