Dlaczego dopiero dziś okazało się, że Kazimierz Kujda, szef Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska był agentem SB? Winny jest dziwny przypadek. Kujda zajął jedyne tak wysokie stanowisko w państwie, które jest... wyłączone z lustracji. A ustawę lustracyjną tworzyli i nowelizowali politycy PiS.
Ustawę lustracyjną przyjęto w 2006 roku, za czasu pierwszych rządów PiS. Potem była nowelizowana. Ustawa wprowadziła obowiązek lustracji przy ubieganiu się o pełnienie funkcji publicznych. Jednak, na co zwróciła uwagę "Gazeta Wyborcza", nie dotyczy on wszystkich. Z lustracji wyłączony jest właśnie szef Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska.
"To jedyne tak wysokie stanowisko państwowe, które jest wyłączone z lustracji. Ustawę lustracyjną tworzyli i nowelizowali politycy PiS oraz prawicy. Nie wiadomo, dlaczego podlegają jej np. wójt gminy, notariusz czy radca prawny, a szef dużego urzędu centralnego jest z wymogów lustracji zwolniony" – czytamy.
Kazimierz Kujda jest dziś szefem NFOŚiGW. Tę samą rolę pełnił, gdy PiS rządził po raz pierwszy. Poza tym w latach 1995-1998 i 2007-2015 kierował spółką Srebrna.
"W moim przekonaniu podczas kontaktów z SB nikogo nie skrzywdziłem i nikomu nie zaszkodziłem. Wiem, że popełniłem błąd, i bardzo pragnę, żeby został mi wybaczony. Ośmielam się przy tym twierdzić, że przez 25 lat pracowałem lojalnie dla Polski i obozu niepodległościowego, z którym czuję się ideowo związany. Wierzę, że ta okoliczność zostanie wzięta pod uwagę. Głęboko ubolewając, pragnę wyjaśnić okoliczności sprawy" – napisał.
Dla PiS przeszłość Kujdy może być olbrzymim problemem. Po pierwsze, szef NFOŚiGW to jeden z bohaterów "taśm Kaczyńskiego" – on miał rozmawiać z austriackim biznesmenem o planie budowy bliźniaczych wież na gruntach Srebrnej. Po drugie, PiS zrobił z lustracji jeden z głównych elementów swojej ideologii. A przypomnijmy, że agentem miał być także mianowany przez PiS ambasador Andrzej Przyłębski...