Rząd wreszcie wziął się za dozbrajanie polskiej armii. 414 milionów dolarów - na tyle opiewa kontrakt na zakup systemu mobilnych wyrzutni rakietowych HIMARS. Polska podpisze umowę z USA w najbliższym tygodniu.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Kupno 20 wyrzutni rakiet i sprzętu towarzyszącego jest elementem modernizacji polskich sił zbrojnych. Minister Mariusz Błaszczak zapewnił, że wielomilionowa inwestycja da Polsce "gwarancję bezpieczeństwa".
"Nowoczesna polska armia to polska racja stanu. Dziękuję za przedstawienie naszego rosnącego potencjalu wojskowego" – mówił premier Morawiecki do żołnierzy.
Mariusz Błaszczak poinformował, że umowa będzie podpisana w środę. "Rząd PiS dotrzymuje słowa. Obiecaliśmy, że zmodernizujemy i unowocześnimy Wojsko Polskie i z tego zadania się wywiązujemy. Wszystko co dotyczy bezpieczeństwa, zawsze będzie w centrum naszej uwagi!" – czytamy w poście na Twitterze.
Internauci nie przyjęli informacji tak entuzjastycznie, jak rządzący. Wypomnieli PiS-owi m. in. fiasko kontraktu na Caracale oraz to, że przez ponad trzy lata rządów polska armia była traktowana po macoszemu.
HIMARS to skrót od High Mobility Artillery Rocket System (System Artylerii Rakietowej Wysokiej Mobilności). System produkuje firma Lockheed Martin, a pierwsze bojowe testy systemu miały miejsce w czasie wojny w Iraku w 2004 roku. Potem były wykorzystywane w Syrii i Afganistanie.
Mobilność systemu polega na tym, że wyrzutnie montowane są na opancerzonej ciężarówce. Jest do wykonywania głębokich uderzeń rakietowych i rażenia celów na odległości do 300 km.