W tygodniku "Sieci", bliskim Prawu i Sprawiedliwości, ukazał się szumnie zapowiadany wywiad z Jarosławem Kaczyńskim, w którym prezes PiS odnosi się do szeregu publikacji "Gazety Wyborczej". Jednak zupełnie odrębną kwestią są pytania, jakie prezes dostał od zaprzyjaźnionego z władzą medium. Powiedzieć, że nie były one trudne, to nic nie powiedzieć.
Tymczasem dla PiS to ogromny problem wizerunkowy, co dobitnie widać w najnowszych sondażach. Partia zalicza poważne tąpnięcie i jest to w dużej mierze efekt Taśm Kaczyńskiego..
Niestety, autor wywiadu Jacek Karnowski nawet nie próbował udawać, że próbuje dojść do sedna problemu. W rozmowie nie pada żadne trudne pytanie o finansowanie partii politycznych czy wizerunek Kaczyńskiego, który został nadszarpnięty w obliczu ujawnienia jego roli w biznesowych negocjacjach wartych 1,3 mld zł. Karnowski za to usłużnie formułuje tezy, które głosi PiS.
– Ostatnio opozycja rzuciła czymś, co – jak sądziła – było szczególnie dużym kamieniem. Zapowiadano najważniejszy dzień w dziejach PiS, mówiono o bombie. Taśmy opublikowane przez "Gazetę Wyborczą" okazały się jednak politycznym kapiszonem. Jaki jest pana komentarz do tej sprawy? – pyta dziennikarz.
Po tak trudnym pytaniu odpowiedź mogła być tylko jedna. – To nie jest nawet kapiszon, tam przecież nic nie ma – odpowiada Jarosław Kaczyński.
Kolejne "pytanie" znowu z tezą. Wróć, to nawet nie jest pytanie. – Opozycja słała apele o wzajemny szacunek, ale teraz zachęca wręcz na przykład do nagonki na dziennikarzy TVP. A niektóre bojówki, bo tak to już teraz można nazwać, działają coraz śmielej, czują się bezkarne – zagaja do swojego rozmówcy Karnowski.
Potem pyta jeszcze między innymi o "nadzieje redaktorów 'Wyborczej', którzy sądzili, że niszczą pana wizerunek". I tak dalej, jednym zdaniem wyżyny niepokornego dziennikarstwa.