Jeszcze o godzinie 10. z minutami na zrzutce dla nauczyciela było ponad 50 tys. złotych. O godzinie 15.00 kwota przekroczyła 80 tys. i cały czas rośnie. W komentarzach pod adresem emerytowanego nauczyciela geografii, który ma zapłacić 140 tys. zł zadośćuczynienia za tragedię w Tatrach w 2003 r., płyną same dobre słowa. Mnóstwo ludzi chce mu pomóc. Informacja o internetowej zbiórce rozchodzi się błyskawicznie.
Tą tragedią 16 lat temu żyła cała Polska. Nauczyciel geografii z liceum w Tychach zabrał swoich uczniów w Rysy. Osiem osób nigdy z tej wyprawy nie wróciło. Zeszła lawina, ciała odnaleziono dopiero na wiosnę w Czarnym Stawie. Ostatnie w czerwcu. Przy jednym z nich natrafiono na aparat fotograficzny. Były w nim zdjęcia uśmiechniętych młodych ludzi nad Morskim Okiem.
To niewyobrażalna tragedia dla rodziców, którzy stracili swoje dzieci. Ale też dla nauczyciela, który zabrał swoich uczniów na tę wyprawę. Dziś jest na emeryturze. – Myślę, że posiwiał trzy razy. To wielkie obciążenie żyć z taką świadomością. Myślę, że do końca życia będzie miał z tym problem. Żadna kara finansowa za to, co się stało, nie zmyje kary, którą sam czuje na sobie – mówi naTemat himalaista Krzysztof Wielicki.
"To był nauczyciel z pasją"
Wielicki zna Mirosława Sz. Obaj są z Tychów, spotkali się w klubie wysokogórskim w Katowicach. Dzieci himalaisty chodziły do I Liceum Ogólnokształcącego im. Leona Kruczkowskiego w Tychach. Pan Mirosław uczył je geografii.
To na jego zaproszenie Krzysztof Wielicki nie raz odwiedzał tę szkołę i opowiadał licealistom o himalaizmie. – To był nauczyciel z pasją, był aktywny, czego dziś często u nauczycieli brakuje. On nie wychodził do domu o godzinie 14., tylko starał się coś młodzieży organizować. Był z tego znany w środowisku – wspomina.
To samo piszą kobiety, byłe absolwentki LO w Tychach, które zorganizowały internetową zbiórkę pt. "Zadośćuczynienie za tragedię w Tatrach". "Każdy kto zna Pana Mirosława Szumnego wie, że to wspaniały człowiek, kochający góry i chętny do pomocy każdemu. Świetny nauczyciel z pasją, która zarażał młodych ludzi. To nie czas na ocenianie. To czas na pomoc" – czytamy.
Inicjatorki zbiórki piszą, że wyrok zwala z nóg i dla każdego jest to astronomiczna kwota. "Pomóżmy zebrać nauczycielowi zasądzoną kwotę" – apelują.
"Żadna kwota nie zrekompensuje mu tej straty"
Cel zbiórki – 140 tys. zł. Taką kwotę nauczyciel geografii ma zapłacić jednemu z ojców, któremu 28 stycznia 2003 roku lawina pod Rysami zabrała dwóch synów.
– Żadna kwota nie zrekompensuje mu tej straty, ale w ocenie sądu przyznane zadośćuczynienie złagodzi skutki tragedii, jaka go dotknęła. Sąd wziął pod uwagę okoliczności tragedii, wstrząs psychiczny, cierpienie powoda, a także poczucie jego osamotnienia – uzasadniała Ewa Jastrzębska z Sądu Apelacyjnego w Katowicach.
"Nie jest pan sam"
Informacja o zbiórce dla nauczyciela rozchodzi się bardzo szybko. "Ludzie potrzebna pomoc! (...) Dajmy w ten sposób wyraz tego, że mimo iż rzeczywiście popełnił błąd, nie jest potępiony przez wszystkich. (...) Na koniec. Módlmy się za wszystkie ofiary tej tragedii – tego oni potrzebują najbardziej. Nie zemsty" – to wpis z jednego z blogów.
Niektórzy są w szoku, że odzew jest taki duży. Pieniądze wpłaciło ponad 1600 osób, wśród nich wielu byłych uczniów geografa, również nauczyciele, w geście solidarności.
– To był wspaniały nauczyciel. Mnóstwo młodzieży zaraził swoją pasją do gór. Proszę poczytać komentarze osób, które wpłacają pieniądze. To złoty człowiek – mówi nam jedna z byłych uczennic pana Mirosława.
Czytamy. "Nie jest Pan sam. Proszę o tym zawsze pamiętać", "Pana uczeń, dla którego jest Pan jednym z wzorów nauczyciela", "Każdy kto kocha góry, dzieci i młodzież. Kto z nimi pracuje i chce zarazić ich pasją do turystyki nie powinien mimo takiej tragedii zostać sam", "M. Szumny to wspaniały człowiek! I widać przez te wszystkie lata jak wciąż przeżywa tę tragedię". Takich komentarzy jest mnóstwo.
Krzysztof Wielicki słyszał o tej zbiórce. – Ona nie ma być potwierdzeniem, że nie było jego winy. Od tego są sądy. To odruch solidarności, gdy ktoś jest w potrzebie. Pokazuje, że nie zostawia się go samego. Jest świadectwem tego, że mimo wszystko popieramy ludzi aktywnych. A to był dobry, lubiany nauczyciel – ocenia.
Bardzo trudny czas dla wszystkich
Niektórzy internauci zaczęli jednak poddawać zbiórkę w wątpliwość. Argumentują, że na wyrok sądowy nie można jej organizować. Inicjatorki zbiórki rozwiewają jednak wątpliwości. Konsultowały się z prawnikami. Poprosiły też o opinię prawnika z portalu zrzutka.pl. Zamieściły odpowiedź, którą otrzymały: "Nasz Dział Prawny nie doszukał się żadnych nieścisłości w opisie zrzutki Zadośćuczynienie w procesie cywilnym nie jest grzywną i można na to zbierać pieniążki".
Wszyscy zdają sobie sprawę, jak trudne to wszystko i dla rodziców, i dla nauczyciela. – Nikt nie chciałby stracić swojego dziecka. Ale też nikt nie wie, co przeżył pan Mirek. Żyć z taką świadomością przez tyle lat, nikomu tego nie życzę – mówi jedna z byłych uczennic.
Podkreśla, że nikt nie chciałby być na miejscu ani jednej, ani drugiej strony.
"Panie Profesorze, możliwość spotkania Pana na mojej szkolnej drodze, była jedną z tych rzeczy, dzięki którym liceum wspominam z łezką w oku. Każdemu życzę takiego nauczyciela jak Pan. I takich ludzi jak Pan na swojej drodze życia". Czytaj więcej