W niedzielę w polskiej lidze obejrzeliśmy najlepszą reklamę systemu VAR. Francuski obrońca Legii Warszawa William Remy złośliwie sfaulował swojego rywala i przez chwilę wydawało się – jemu i kibicom oglądającym mecz Legia – Cracovia, że ujdzie mu to płazem. Jednak ostatecznie dostał za swoje – teraz czeka go zasłużona dyskwalifikacja za brutalny faul bez piłki.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Legia wręcz dyszała z frustracji. Dostała po szkoleniowych kontratakach dwie bramki z Cracovią i to by było na tyle, jeśli chodzi o jej pogoń za liderującą Lechią Gdańsk. Legioniści na kwadrans przed końcem meczu przegrywali 0:2 i bezradnie bili głową w mur obrony krakusów.
Stoper "Wojskowych" William Remy pierwszą żółtą kartkę dostał już w 67. minucie gry. Powinien więc szczególnie uważać, by nie osłabić drużyny czerwoną kartką. Jednak to, co zrobił w 76. minucie gry, jest trudne do wyobrażenia. Nie dość, że bezpardonowo wyciął strzelca dwóch goli dla Cracovii Javiego Hernandeza, to jeszcze – jak pokazały kamery – złośliwie go podeptał, po czym Hiszpan zwijał się z bólu.
Sędzia początkowo dał Remy'emu "tylko" drugie "żółtko", co i tak oznaczało jego zejście z boiska. Jednak arbiter postanowił skorzystać z analizy VAR – szczegółowa powtórka może tylko wydłużyć jego dyskwalifikację za brutalny faul bez piłki.
Początkowo wiele wskazywało na to, że Remy'ego sprawiedliwość nie dosięgnie. Sędzia... poprosił go powtórnie na boisko, a ten radośnie na nie wbiegał. Jednak wtedy został przywołany przez arbitra i dostał czerwoną kartkę – dodajmy, tylko za drugi faul, z 76. minuty. Co jednak znacząco zmienia jego sytuację, bo w ten sposób będzie pauzował przez większą liczbę meczów. A to z pewnością nie pomoże Legii w walce o tytuł mistrza Polski.