O Krzysztofie Kononowiczu zrobiło się głośno w 2006 roku za sprawą spotu wyborczego, w którym wypowiedział słynną sentencję "Nie będzie niczego". Ostatecznie nie został prezydentem Białegostoku, a wrzawa wokół niego ucichła niemal do zera. Jednak w internecie dostał drugie życie. Choć został gwiazdą, jego filmy, które przypominają patrostreamy, są mocno kontrowersyjne.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Renesans popularności jednej z ikon polskiego internetu trwa od końcówki 2017 roku. Poczciwy 56-latek stał się ulubieńcem dzieciaków, którzy na bieżąco śledzą jego życie, tworzą memy i przeróbki filmików. Nagrania z Kononowiczem w roli głównej nie wyróżniają się niczym - ot, kolejny kanał relacjonujący życie (nie)zwykłego człowieka. Dlaczego zatem jest tak popularny? Powodów jest wiele.
Krzysztof Kononowicz znów jest gwiazdą internetu
Niedoszły prezydent rządzi głównie na YouTube. Możemy znaleźć tam setki, o ile nie tysiące filmików, w których występuje. Jest też popularny na Wykopie, którego użytkownicy w ironicznym tonie ekscytują się jego poczynaniami i na bieżąco je analizują. Internauci stworzyli nawet kompendium wiedzy o słynnym białostocczaninie - Kononopedię.
Kononowicz nie podbija sieci w pojedynkę. Postacią drugoplanową (jedni go uwielbiają, a drudzy nienawidzą) w tym swoistym mikrokosmosie internetowym jest Wojciech "Major" Suchodolski. Skąd się tam wziął?
"U Konona zawsze były libacje alkoholowe, trochę lumpów się tam przewijało, aż w końcu i Major zaczął tam przychodzić z menelami i bywać w ramach degustacji denaturatu bożego. Przychodził i przychodził, zaprzyjaźnił się z Kononem i w końcu został" – relacjonuje RzecznikWykopu.
Pomiędzy oboma youtuberami często dochodzi do kłótni i spięć (internauci zarzucają Majorowi, że jest "pasożytem" i niewdzięcznikiem, gdyż to Kononowicz z własnej woli przyjął go pod swój dach), ale generalnie to ich wspólne perypetie możemy śledzić na ekranie. Prowadzą też Biuro Interwencji Obywatelskich, które powstało w celu pomocy mieszkańcom Białegostoku.
Rozmawiałem z rzecznikiem policji w Białymstoku i niestety nie mógł ujawnić żadnych informacji na temat zgłaszanych przez Kononowicza spraw oraz interwencji dotyczących jego osoby. Strażnicy miejscy powołali się z kolei na RODO. "Nie udzielamy żadnych informacji na temat osób, w stosunku do których prowadzimy czynności wyjaśniające, ani też o zgłoszeniach, jakie od nich otrzymujemy" – napisali.
Czy z "Kononem" wszystko jest w porządku?
Krzysztof Kononowicz tylko pozornie wygląda na patostreamera. Co prawda przebywa na bezrobociu i żyje z filmików (Major pewnego razu zdradził, że przez miesiąc na reklamach na YouTube zarobił 348 dolarów - ok. 1300 złotych), ale nikogo nie udaje, nie krzywdzi i nie upija się jak inne antygwiazdy YouTube'a. Jest po prostu sobą. I tu pojawia się problem.
Wielu widzów może odnieść wrażenie, że Krzysztof Kononowiczma problemy natury psychicznej. Pomimo tego, że zdecydowana większość komentarzy odnosi się do samych nagrań, to są też pojedyncze głosy rozsądku.
Nie można, a nawet nie da się prawidłowo zdiagnozować osoby na odległość, ale internauci mają pewne teorię. Jeden z nich uważa, że Kononowicz ma zespół Delbrücka, czyli mitomanię, patologiczną zdolność do opowiadania o sobie niestworzonych rzeczy, by przedstawić siebie w pozytywnym świetle.
Od czasu procesu mógł jednak podupaść na zdrowiu. W zeszłym roku trafił na obserwację do szpitala psychiatrycznego w Choroszczy. Rzecz jasna - ku uciesze internetowej gawiedzi, a o wszystkim można przeczytać lub zobaczyć nagranie w sieci. Powód interwencji ratowników? Donosy świadczące o tym, że Krzysztof Kononowicz chce odebrać sobie życie.
Kononowicz. Transmisja z upadku człowieka
Krzysztof Kononowicz jest poczytalny i nikt nie zmusza go do kręcenia filmików, w czym więc problem? W tym, że nie wiemy, czy go do końca wie o intencjach internautów, a młodzi widzowie nie mają pojęcia o tym, jak ogromny wpływ mają na jego życie.
– Można założyć, że filmy z nim trafiają do sieci dobrowolnie. Czy jednak zdaje sobie sprawę z tego jak jest odbierany i prowokowany do określonych zachowań? Żyjemy w szalonych czasach, gdzie takie kanały są popularne, bo ludzie traktują je jak rozrywkę – mówi pochodzący z Podlasia socjolog i antropolog kultury Tomasz Sulima. – Myślę jednak, że jego kanał i odbiorcy, to jego sprawa i jego bliskich. Stał się celebrytą, pokazuje swoje życie, a na tym opiera się dziś popularność – dodaje.
– Na pewno wpływ na jego fenomen ma sposób, w jaki się wysławia, zachowuje i ubiera. Oprócz tego w ostatnim czasie dostrzeżono Podlasie jako miejsce, do którego warto się wybrać, kojarzy się z "dzikim wschodem" i zabawną gwarą – mówi Sulima.
Jednak na wielu filmikach internetowego ambasadora Białegostoku możemy zobaczyć załamania nerwowe, płacz i mówienie o samobójstwie. Widać różnicę pomiędzy obecnym Kononowiczem a tym z kampanii prezydenckiej. Zmienił się na gorsze. Trudno ocenić, czy to w wyniku pompowania bańki przez internautów, znajomości z Majorem, czy z jeszcze innego powodu. I kto poczuje się do odpowiedzialności, jeśli w końcu dojdzie do prawdziwej tragedii.
Bardzo często oglądamy tego typu kanały, by poczuć się lepiej, dowartościować, poczuć władzę, pooglądać kogoś głupszego od siebie. Z drugiej strony w ludziach jest tak zwany poznawczy wojeryzm, czyli potrzeba podglądania. Występują to już w produkcjach komercyjnych jak np. "Królowie życia". Obserwujemy ludzi z egzotycznego świata na zasadzie programów przyrodniczych.