Kanały patostreamerów po wielu miesiącach pełnych kontrowersji i skandali znikają z serwisu YouTube. W końcu. Rafonix, Gural i Rafatutus to anty-gwiazdy internetu, które zdobyły sławę opierając się na najniższych ludzkich instynktach, ku uciesze młodocianych użytkowników. YouTube nie tylko zbanował ich kanały. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, teraz zamierza walczyć z "shotami", czyli fragmentami ich transmisji z najlepszymi smaczkami.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Patostreamy w formie, jaką znamy, to zjawisko, które mamy prawdopodobnie tylko w naszym kraju. Owszem, youtuberzy na całym świecie dopuszczają się filmów poniżej krytyki (np. Logan Paul nagrał kołyszącego się wisielca w "lesie samobójców"). Jednak tylko u nas vlogerzy uczynili sobie z upijania się, przeklinania, obrażania, grożenia, bicia kobiet, nawoływania do linczu, namawiania do obnażania się nieletnich i wielu innych nieetycznych rzeczy niezłe źródło utrzymania.
Patostreamerzy pojawili się tuż po wprowadzeniu transmisji na żywo (w 2016 roku) i mieli się dobrze, zarabiając tysiące złotych z wpłat widzów. Miarka się w końcu przebrała, bo wzięły się za nich media, serwis, a przede wszystkim: sami użytkownicy.
Cenzura czy wolność?
W serwisie społecznościowym należącym do Google ląduje 400 godzin filmów na minutę. Nie da się więc nad tym wszystkich tak łatwo zapanować. YouTube jednak od zawsze starał się nie wprowadzać surowej cenzury, bo przecież przeczyłoby to podstawowym zasadom internetu.
Na YouTube nie ma wolnej amerykanki. Jest regulamin, którego należy przestrzegać wrzucając film czy prowadząc transmisję. To właśnie "Wytyczne dla społeczności".
Czego nie można wrzucać na YouTube?
- Nagość lub treści pornograficzne - Treści szkodliwe i niebezpieczne - Treści szerzące nienawiść - Treści drastyczne i zawierające przemoc - Nękanie i poniżanie w sieci - Spam, wprowadzające w błąd metadane i oszustwa
Groźby - Podszywanie się pod inne osoby -
Wykorzystywanie i krzywdzenie dzieci Czytaj więcej
Lista jest dłuższa i zawiera podpunkty, które nakładają sporo ograniczeń na twórców. Dlaczego więc często patostreamerzy miesiącami odstawiali cyrki na stronie? Po prostu nikt ich nie zgłaszał.
W myśl idei serwisu społecznościowego - to my wrzucamy filmiki i prowadzimy transmisję, ale i my nad nimi czuwamy. Nieodpowiednie treści można zgłaszać moderatorom serwisu. Przy każdy filmie jest przycisk "zgłoś", który przyczepia wirtualną flagę, że coś z nim jest nie tak. Musimy też napisać, dlaczego dany film nie powinien być na platformie. YouTube zapewnia, że wszystkie flagi są sprawdzane w trybie 24/7 i od zgłoszenia upływa maksymalnie kilka godzin.
Nie wszyscy patostreamerzy są banowani
Często jest tak, że użytkownicy nie flagują pozornie nieetycznych materiałów, bo... im się podobają. Ten paradoks wyjaśnia przedstawiciel YouTube, z którym rozmawiałem. To, co dla mnie czy dla was jest uznawane za obrazoburcze, dla innych jest świetną rozrywką (którą nakręcają wpłatami na konto streamera - tzw. donejty) i jeśli nie uderza w "dekalog" YouTube'a - zostaje. Dlatego też w serwisie są tysiące wartościowych kanałów z poradnikami, żartami czy recenzjami, ale i wulgarny gangsta rap czy właśnie patostremerzy. Dla każdego coś miłego.
Anty-legenda polskiego YouTube - DanielMagical dalej sobie świetnie radzi. To od niego zaczął się patostreaming. Chłopak nie został jeszcze zdjęty z platformy, bo nie narusza Wytycznych dla społeczności. Gdy ktoś pije wódkę, bije się z innymi i przeklina - nie przekreśla to z kanału. Może być za to oznaczony jako "tylko dla dorosłych". Daniel sobie z tego zdaje sprawę i choć jego transmisje nie należą do najambitniejszych, nikogo już nie obrażają (kiedyś wywoływał nawet ducha Lecha Kaczyńskiego). Nawet dziś (piątek) w karcie "na czasie" jest stream z jego udziałem.
Ile potrzeba zgłoszeń do zablokowania kanału? Jeśli oflagujemy film i okaże się, że autor łamie standardy, dostaje ostrzeżenie, a film jest zablokowany. Po trzech blokadach twórca kanału dostaje bana. Każdy twórca może się tez odwołać od niesłusznego zamknięcia konta. Czasem moderator może się pomylić lub jest nadgorliwy. Doskonały przykład to kanał "SzajBajk" o tematyce rowerowej. Został zbanowany na pewien czas, bo za dużo razy padało słowo "pedał".
Patostremerzy zacierają ślady
Transmisje nie są zwykle flagowane, bo oglądają je osoby, które tego chcą. Logiczne. Sprytni youtuberzy często nie zostawiają też po sobie śladów - po zakończeniu streamu nie zapisują nagrania na kanale. Jednak tu rodzi się kolejny problem, czyli tzw. shoty (czy. szoty). Pozostali użytkownicy nagrywają i wrzucają na swoje kanały najlepsze smaczki z transmisji. W wielu kopiach. To jest prawdziwa plaga, która zalewa YouTube i przypomina walkę z wiatrakami.
Powstała nawet specjalna strona dedykowana patostreamom i shotom - tak, by nic nie przegapić.
YouTube zapewnia, że bacznie się przygląda shotom i zastanawia się, jak z nimi walczyć. Część jest dostępna tylko dla dorosłych lub od razu blokowana. Jednak jeśli shot pochodzi z transmisji, która nie została wrzucona na platformę, to nie można stwierdzić czy była prowadzona na YouTube czy na innej platformie (np. Ome TV). Dlatego zwykle usuwany jest shot, a nie kanał youtubera. Z perspektywy serwisu nie wszystko jest więc tak proste, jak nam się wydaje. A autorzy shotów nabijają sobie wyświetlenia i pewnie niektórzy, którzy dodatkowo je komentują, zbijają kokosy na reklamach.
Przedstawiciel YouTube powiedział mi, że zamierzają z nimi zrobić porządek. Zwłaszcza w karcie "na czasie", która działa na podstawie algorytmu. Filmy szybko zdobywające popularność trafiają tam automatycznie i są niejako promowane na podstronie głównej serwisu. Tak było np. z Rafatusem bijącym Marlenkę. Sam się o nim dowiedziałem właśnie przeglądając popularne w Polsce filmiki. To też trochę świadczy o użytkownikach internetu.
Kiedy wpiszemy do wyszukiwarki słowo "szoty", strona zwróci ok. 52 tysiące wyników. Gdy wpiszemy "shoty" - niemal 69 milionów. Wiadomo, że nie wszystkie to fragmenty patostreamów, tylko zbieżność nazw, ale pokazuje to skalę problemu. Mogą więc działać superalgorytmy i miliony moderatorów, jednak dopóki ludzie będą chcieli to oglądać, dopóty patologia będzie miała używanie w sieci i znajdzie sposoby na ominięcie regulaminów.
"W serwisie YouTube obowiązują jasne zasady określające jakie treści są niedozwolone, to tzw. Wytyczne dla Społeczności. Gdy niedozwolone filmy są oznaczone przez naszych użytkowników, dokładnie je sprawdzamy i jeśli łamią zasady, usuwamy je z platformy YouTube. W niektórych przypadkach nadajemy ograniczenia wiekowe filmom, które nie łamią zasad, ale mogę być nieodpowiednie dla wszystkich użytkowników. Te same wytyczne dotyczą transmisji na żywo"