W samym centrum Warszawy, niedaleko Sejmu, Domu Aukcyjnego Desa czy Ambasady Francji, na Osiedlu Jazdów możemy poczuć się jak w podmiejskich ogródkach działkowych. Część domków jest zamieszkanych, ale część zajmują organizacje społeczne. Wśród inicjatyw znalazło się Solatorium - ogród, który pomaga walczyć z zimową depresją.
Drewniana enklawa w sercu miasta Skąd w centrum miasta osiedle drewnianych domków? Pochodzą z reparacji, które Finlandia miała świadczyć na rzecz Związku Radzieckiego po II wojnie światowej. Ten z kolei oddał je Polsce, w tym stolicy, która zaczynała być odbudowywana. Domki fińskie na Jazdowie miały zostać tylko na kilka lat, ale część z nich istnieje do teraz.
Na przestrzeni lat Osiedle się zmniejszało. Pojawiały się również głosy, że powinno całkowicie zniknąć z mapy miasta, jednak warszawiacy nie chcieli do tego dopuścić. Dziś część domków pozostaje zamieszkania, ale swoje miejsce w nich znalazło też ponad 20 organizacji społecznych, które współtworzą inicjatywę Otwarty Jazdów.
W Ladomku latem posłuchamy pięknych koncertów, Miejskie Pszczoły promują warszawskie pszczelarstwo, a OsiemPrzezDwa organizuje ciekawe warsztaty, gry i seminaria dla dzieci i dorosłych. Wśród wielu ciekawych projektów, na Jazdowie od dwóch lat działa też Solatorium, czyli miejski ogród, wyposażony w lampy, mające pomóc w walce z zimowym przygnębieniem i brakiem energii.
Rośliny i światło mogą działać cuda Trafiam tam w wyjątkowo paskudny dzień. Zacina deszcz, wieje nieprzyjemny wiatr, jest ciemno, buro i ponuro. Do tego korki takie, że przejechanie 10-minutowego odcinka drogi zajmuje około pół godziny. Warunki paradoksalnie idealne, biorąc pod uwagę fakt, że Solatorium ma pomagać w walce z sezonowym marazmem i depresją.
Domek znajduje się w części osiedla położonej bliżej Trasy Łazienkowskiej. W trakcie deszczu trzeba się liczyć z tym, że aby tam dojść, trzeba przebić się przez spore momentami błoto. Wreszcie naszym oczom ukaże się lekko ukryty, ale uroczy domek, przez okna którego dostrzec można mnóstwo zieleni.
Zanim dotrę do ogrodowego pokoju, muszę przejść przez maleńki przedpokój i dość starodawną kuchnię. Kiedy wreszcie wchodzę do pomieszczenia pełnego roślin, jestem zachwycona. Wygląda naprawdę przyjemnie, jest bardzo ciepło, a włączone lampy, mające łagodzić depresję, dają przyjemne światło.
W środku spotykam też Talyę, która właśnie przygotowuje salę do zajęć tanecznych, które startują wieczorem. Bo Solatorium to nie tylko miejsce do posiedzenia i relaksu, ale i kulturalnych spotkań czy warsztatów. Miało swoje początki w 2016 roku i od tego czasu sporo się zmieniło
– Początki były bardzo skromne: dwadzieścia metrów kwadratowych, dwie lampy i kilka roślin doniczkowych zabranych z domu lub podarowanych przez znajomych i zerowy budżet. Z czasem Solatorium zaczęło samoczynnie obrastać w kolejne rośliny i działania – koncerty, warsztaty, wystawy, w sumie setki różnych wydarzeń – opowiada Michał Augustyn, pomysłodawca konceptu.
Michał dodaje, że zazwyczaj jednak panuje tu spokój, można odpoczywać, celebrować... niedzianie się. Przez ponad dwa lata funkcjonowania przestrzeń uzdrowiska powiększyła się dwukrotnie, co pozwoliło na zwiększenie liczby odwiedzających i uczestniczących w spotkaniach.
W życie Solatorium na stałe zaangażowanych jest też sześciu ochotników, pełniących tu dyżury i opiekujących się domkiem.
Uzdrowisko odwiedzają studenci, rodziny z dziećmi, graficy, muzycy, pracownicy korporacji i urzędnicy, przeważnie w wieku 20-40 lat, ale zdarzają się wyjątki. W większości są to warszawiacy, ale pojawiają się też turyści z Krakowa, Berlina czy ze Stanów. Tak naprawdę to miejsce dla każdego.
Co się dzieje w Solatorium? Ogród odwiedzić można w każdy piątek po południu oraz w soboty i niedziele od 11 do 20. Poza tym są też dni, w których organizowane są otwarte wydarzenia, jak na przykład warsztaty, wykłady czy koncerty. Na część z nich trzeba się wcześniej zapisać.
Choć chciałoby się myśleć inaczej, to zima wcale się nie kończy i Solatorium ma w planie jeszcze sporo atrakcji.
– Polecam cykl pokazów filmowych i spotkań exNatura, podczas którego przyglądamy się złożonym relacjom człowieka i nie-ludzkich istot, próbując wyciągnąć z tych naukowych i filozoficznych obserwacji wnioski na przyszłość. Spowodowany przez człowieka kryzys ekologiczny prowokuje do zadawania trudnych pytań. Czy będziemy w stanie przemodelować cywilizację w taki sposób, by nie rozwijać się kosztem natury, ale wraz z nią? Jeśli świat wymyka się spod kontroli to jak powinniśmy zmienić nasze postępowanie i stosunek do Ziemi, by nie dopuścić do katastrofy? – opowiada Michał Augustyn.
Na miejscu odbywają się też składkowe roślinne śniadania, warsztaty ruchowe Root Connection, a już niedługo startuje też nowy projekt "Kawiarnia Tańca", czyli cykl warsztaty pobudzające kreatywność.
Co w miesiącach letnich? Choć główne działania Solatorium prowadzone są zimą, to latem również pełni istotną funkcję domku ogrodników z pobliskiego ogrodu Motyka i Słońce, którym również opiekuje się Pracownia Dóbr Wspólnych. Jeśli kapryśna pogoda nie pozwala na organizowanie letnich warsztatów pod gołym niebem, przenoszą się one pod dach ogrodu zimowego.
Przestrzeń może być też udostępniana na różne działania społeczne i kulturalne osobom i organizacjom, których idee i dążenia są bliskie osobom związanym z Solatorium bliskie.
Cały projekt to autorski pomysł Michała Augustyna, zrealizowany w ramach fundacji, Pracowni Dóbr Wspólnych, przez grono bliższych i dalszych znajomych związanych z osiedlem Jazdów i ogrodem Motyka i Słońce.
– Pomysł polegał na stworzeniu czegoś w rodzaju kapsuły przechowującej lato, ogrodu zimowego z roślinami tropikalnymi, namiastką słońca w postaci lamp do światłoterapii, zapachów i dźwięków, które razem miały tworzyć, przy odrobinie wyobraźni, iluzję wakacji pod palmami. Miejsce odpoczynku i spotkań, oaza błogości dla każdego, bez opłat za wstęp, niewielka przestrzeń pod dachem domku fińskiego, utrzymywana i tworzona społecznie – opowiada Augustyn.
Jak twierdzi sam autor, podobne pomysły prawdopodobnie gdzieś na świecie powstały, choć on sam nie trafił dotychczas na żadną tego typu inicjatywę.
Solatorium jak na razie działa tylko w Warszawie, ale kto wie - może projekt zyska naśladowców również w innych miejscach w Polsce. W końcu kto z nas w mroźne dni, choć na chwilę, nie chce poczuć zapachu lata, beztroski i wakacji.
Rośliny pochodzą z różnych stron, głównie z tropików. Większość otrzymaliśmy w darze od naszych gości, część podarował nam Ogród Botaniczny UW oraz prywatne firmy. Niektóre przyniosłem z domu, bo uznałem, że tu, w świetle lamp i wilgotnym mikroklimacie drewnianego domku, będzie im lepiej. Rośliny są w domku cały rok, także po zakończeniu sezonu.
Michał Augustyn
Pracownia Dóbr Wspólnych
W pewnym momencie zacząłem uświadamiać sobie, jak dużo czerpię i jak bardzo zależę od roślin i od światła. Wszyscy uczymy się na lekcjach biologii o fotosyntezie, wiemy że rośliny dają nam tlen i pożywienie, zdajemy sobie sprawę, że bez nich nie byłoby życia na ziemi (przynajmniej takiego jakie znamy). Ale żeby w pełni poczuć tę zależność, trzeba nadać jej emocjonalne zabarwienie. Wystarczy wyjechać tam, gdzie roślin brak, zamieszkać przez tydzień np. na betonowej pustyni, pozbawionej zieleni, za to pełnej monstrualnych budynków i zasnutych smogiem ulic, żeby poczuć jak ważna jest milcząca obecność roślin. Człowiek odcięty od tego co nazywamy naturą, sam więdnie, koślawieje, dziwaczeje.