Teraz już nie jest tak łatwo. Wydaje się, że złota era monopolu ogólnotematycznych telewizji i związanych z nimi wielkich budżetów bezpowrotnie mijają, więc teleturnieje nie oferują już wielkich wygranych i sławy. Czasy się zmieniły, więcej pieniędzy jest w stanie wyciągnąć ładna pani z trybun stadionowych niż gracz telewizyjny.
Gracz teleturniejowy, którego poznałem, nie wygląda i nie zachowuje się w sposób, do jakiego przyzwyczaiły nas takie superprodukcje jak „Idź na całość” czy „Ananasy z naszej klasy”, gdzie ludzie przebierali się i małpowali, byleby dostać się do odcinka i pozdrowić całą rodzinę.
Jakub jest tłumaczem i lektorem, skończył dwa kierunki studiów. Uczestniczył w kilkunastu teleturniejach. Zwyciężył w programach: "Jeden z dziesięciu" (dwa razy), "Daję słowo", "Oto jest pytanie", "Czy jesteś mądrzejszy od piątoklasisty", "Dzieciaki górą" oraz "Wielki poker". Robi wrażenie.
Dlaczego pewnego dnia postanowiłeś: tak, wezmę udział w teleturnieju?
Jakub Zaryński: Z zupełnie prostej konstatacji, że "nie święci garnki lepią". Taka konstatacja rodzi się z reguły w fotelu usytuowanym naprzeciw odbiornika TV, w którym jakiś pan zadaje innemu panu cały szereg pytań, pan odpowiada, my przed telewizorem odpowiadamy z panem, też poprawnie, tyle, że pan dostaje na końcu nagrodę, a my nie, ale bardzo chcemy. Wtedy wysyłamy zgłoszenie. Ten przytoczony z przymrużeniem oka scenariusz to w dużej mierze mój przypadek.
Jak się skutecznie przygotować?
Różni gracze mają różne sposoby na skuteczny występ. Co zrozumiałe i może nie do końca seksowne, nie da się uniknąć pracy pamięciowej, czyli zwykłego zakuwania – choć z czasem człowiek przyswaja sobie jakiś temat i przy każdym starcie wystarczy go tylko nieco odświeżyć. Teleturnieje mimo wspólnych mianowników: rywalizacji, wiedzy, umiejętności czy nagrody na końcu mają swoja specyfikę – to znaczy jest jakaś odmienność pomiędzy poszczególnymi formatami, stąd warto przygotować się konkretnie pod dany występ.
Ja zaczynam od "naoglądania" się danej produkcji, jak już uzyskam swego rodzaju nasycenie, krytyczny ładunek potrzebnych mi informacji, staram się wykuć jakiś algorytm skutecznej gry, co wiąże się z pomysłem zarówno na taktykę, jak i opanowanie mechanizmu gry. Przygotowuję się na bardzo różne sposoby – korzystam z narzędzi statystycznych, ale czasami zwyczajnie polegam na własnej intuicji i niewykluczone, że to właśnie jest narzędzie najbardziej przydatne w całym przedsięwzięciu.
Trema? Stres?
Trema i stres. Najintensywniejsze jednak na długo przed występem, podczas przygotowań. W studio załącza się automatyzm, pomaga też wrodzona waleczność. Ja gram by wygrać, porażki – szczególnie te po własnych błędach – przeżywam długo i boleśnie.
Czy można się utrzymać z teleturniejowego grania?
Teleturniej to hobby, w miarę oryginalna aktywność po godzinach, na pewno nie sposób na życie i nie sposób na to, by na to życie zarobić. Satysfakcja, miłe komentarze znajomych i rodziny, kieszonkowe – tak, ale pensja, profesja, życiowa droga – nie, w każdym razie już nie teraz. W "branży" (bo znamy się, kojarzymy, oglądamy i kontaktujemy – "my", gracze) mówi się o "złotych latach dziewięćdziesiątych". To wtedy wysyp nowych formatów, ale też i kontynuacja starszych produkcji (np. "Wielkiej Gry") umożliwiała cały szereg startów, a co za tym idzie, szansę na niejednokrotnie całkiem spore nagrody finansowe.
Dziś, nie dość, że liczba teleturniejowych formatów jest znacznie ograniczona, to na dodatek producenci z reguły nie dopuszczają do gry doświadczonych graczy, na co zresztą ja nigdy się nie zżymałem, bo przecież kiedyś ja też byłem nowy i niekoniecznie miałbym szansę na równą walkę z tzw. "wyjadaczami". Sama już okoliczność startu, dostanie się na nagranie jest szczęściem, bo następna okazja może nastąpić nieprędko.
Dużo wygrałeś? Jaki jest twój największy sukces?
Wygrane są różne, czasem symboliczne, czasem całkiem atrakcyjne. Traktuję je jak kieszonkowe, czy też "stypendium naukowe". Za swój największy sukces uważam dwukrotne zwycięstwo w "Jeden z dziesięciu", kwalifikujące do udziału w wielkim finale.
Jak myślisz, czego zabrakło ci w finale? Dlaczego go nie wygrałeś?
W różnych proporcjach: zabrakło wiedzy, szczęścia, doświadczenia. A tak po prostu, to najwyraźniej nie jestem jeszcze wystarczająco mocny.
Powiedziałeś, że "jeszcze" nie jesteś na tyle mocny. Zamierzasz grać dalej?
W "Jeden z dziesięciu" można grać raz na cztery lata. Za cztery lata z pewnością znowu spróbuję.