Robert Biedroń był gościem Poranka Radia TOK FM. Kiedy rozmowa zeszła na temat karty LGBT w Warszawie, lider partii Wiosna zdenerwował się. Zarzucił rozmawiającej z nim dziennikarce Karolinie Lewickiej, że nie chce słyszeć poglądów innych polityków, bo popiera Koalicję Europejską.
Lider partii Wiosna nie raz pokazał, że dobrze radzi sobie z trudnymi pytaniami, chociażby w wywiadzie dla TVN24 tuż po konwencji założycielskiej jego formacji. Ale tym razem Robert Biedroń nie wytrzymał.
Przewodniczący Wiosny był Poranka w Radiu TOK FM. Podczas wywiadu zadeklarował m.in. że "wartości są podstawą jego polityki". Rozmawiająca z nim Karolina Lewicka zapytała go więc o kartę LGBT+ w Warszawie i jego brak wyraźnego wsparcia dla prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego.
To wytrąciło z równowagi Biedronia, który zaczął przypominać dziennikarce, że on także walczył o realizację takich postulatów, tylko wtedy "politycy odwracali głowę".
– Nie będę wymieniał nazwisk, bo pani zaraz nazwie mnie symetrystą. (...) Pani mnie stawia pod ścianą, jak uczniaka, i pyta mnie, czy ja podziękuję (za deklarację – red.). Zapyta pani, czy politycy (opozycji – red.) będą wspierali równość małżeńską? – pytał nerwowo Biedroń.
Dziennikarka na głos powiedziała o wzburzeniu polityka, co jeszcze bardziej podgrzało atmosferę w studio. Biedroń zarzucił Lewickiej, że ona najwyraźniej czuje, że "każdy polityk, który nie zgadza się z jej poglądami, czyli wspieraniem Koalicji Europejskiej, nie powinien w ogóle się wypowiadać".
– Jak ktoś przychodzi do mojego domu po to, żeby mnie hejtować, to nie ma wstępu. Mam zbyt wiele hejtu wokół siebie, by to tolerować – powiedział dziennikarce naTemat Biedroń.