"Zapytałem resort kultury o to, ile dostawała z niego Fundacja Jazz Jamboree, której szefową jest Martyna Wojciechowska z NBP, choć to w temacie był wątek poboczny, o czym informowałem szefów" – napisał na Twitterze Marcin Dobski. Dziennikarz został w piątek niespodziewanie zwolniony z Polskiego Radia.
Dobski współpracował z Polskim Radiem od końca stycznia. Jak zaznaczył, nie był związany z nim umową o pracę. W piątek Paweł Piszczek – który szefem portalu został w środę, zarządzał nim jednak od drugiej połowy lutego, po tym jak odwołano Piotra Chęcińskiego – pożegnał się jednak z dziennikarzem.
Zdaniem Dobskiego wszystko z powodu pytania, jakie zadał Ministerstwu Kultury. Dziennikarz, który wcześniej pracował m.in. we "Wprost", "wSieci", "Rzeczypospolitej" i "Polsce The Times", próbował się bowiem dowiedzieć od resortu, ile dostawała od niego Fundacja Jazz Jamboree. Jej szefową jest Martyna Wojciechowska, dyrektorka departamentu komunikacji i promocji w NBP. To m.in. o jej zarobkach było w ostatnich miesiącach głośno w mediach.
" Dzisiaj zostałem zwolniony z Polskiego Radia przez dyr. Pawła Piszczka za to, że wysłałem maila do resortu. Miałem zgodę na temat, nie było danych w BIP-ie, więc zapytałem o dane ministerstwo. Ktoś na niego nahuczał i poleciałem" – napisał Dobski na Twitterze. "Za to powinno się zwalniać dziennikarzy? Mógłbym o niej długo pisać..." – napisał w kolejnym tweecie.
Dobski wcześniej pisał w portalu Polskiego Radia m.in. o finansowaniu partii Wiosna. "Tak to już jest, że można napisać kilka tekstów o finansowaniu Wiosny Biedronia, które cieszyły się zainteresowaniem i wszyscy o nich mówili, a potem wysłać maila i wylecieć z roboty. Pan Piszczek to musi być fachura i poznaje się na dobrej robocie" – pisał ironicznie.
Na Twitterze niektórzy dziennikarze solidaryzują się z Dobskim. "Marcin, sęk w tym, że PiS jest zwolennikiem węgierskiego modelu w mediach. Taki model nie zakłada nawet dziennikarskiej wolności w mediach "prywatnych" (a de facto rządowych), a co dopiero w publicznych. Niestety Twój mail zgodny z taką koncepcja nie był" – napisał Janusz Schwertner z Onetu.
"Wyrazy solidarności Marcin. Co do usłużnego naczelnego, zostanie zapamiętany. Jak najgorzej"– dodał dziennikarz i scenarzysta Jan Pawlicki.