Monika Olejnik grała już w filmach, użyczała także swojego głosu w kreskówkach. Teraz przyszła pora na teatr. Znana dziennikarka zadebiutowała w spektaklu "Inni ludzie", wyreżyserowanym przez Grzegorza Jarzynę na podstawie utworu Doroty Masłowskiej. Ale to nie jedyny powód, dla którego warto odwiedzić TR Warszawa.
Piątkowa premiera "Innych ludzi" zgromadziła śmietankę towarzyską Warszawy. Spektakl to opowieść o toksycznych więziach międzyludzkich w równie zatrutym, wielkim mieście. Prawie główny bohater tej historii, 32-letni Kamil, to dziecko transformacji, które marzy o wydaniu hiphopowej płyty i wraca myślami do wspomnień sprzed lat. "Prawie głównym", bo na pierwszym planie jak zwykle u Masłowskiej, a więc i wiernego jej wizji Jarzyny, jest język - potoczny, brutalny, absurdalny i wzbogacony emotikonami.
Netflix i elektrowstrząsy
"Z zażenowaniem przyznaję, że znowu ryczałam ze śmiechu" - tak inscenizację określiła sama autorka. Według niej jest ona czymś między "teatrem, filmem i elektrowstrząsami". Tymczasem "Inni ludzie" mogą skojarzyć się też z Netflixem - a to dzięki trzem ekranom, które pokazują aktorów w dużym zbliżeniu, tak jak wtedy, gdy oglądamy serial na komórce.
Akcja rozgrywająca się na ekranach przeplatała się z tym, co działo się na deskach teatru. I właśnie na ekranach można było oglądać wideo z Moniką Olejnik - wystylizowaną jak w Matrixie reporterką złych emocji pękniętej wspólnoty, biegającą z mikrofonem po blokowisku.
Wśród kilkudziesięciu osób, które pojawiły się na nagraniach w spektaklu, są m.in. Agata Buzek, Magdalena Cielecka, Maja Ostaszewska i Andrzej Seweryn. Ten ostatni wciela się w epizodyczną rólkę księdza rzymskokatolickiego, na którego głowę wylewa się biała maź. Płyn ścieka mu z włosów na ramiona, oblepia okulary.
- Tyle się teraz mówi o pedofilii wśród księży, że moje skojarzenia są jednoznaczne - mówi Maciej, który oglądał prapremierę "Innych ludzi". Mężczyzna obawia się, że ten fragment inscenizacji może wywołać protesty prawicowych działaczy, którzy - tradycyjnie nie oglądając spektaklu - mogą go potraktować jak drugą "Klątwę".
Tych obaw nie podziela Paula. - To bardzo krótki moment. Nie chcę nikomu psuć spektaklu, bo warto się na niego wybrać, ale dla mnie wydźwięk sceny jest zupełnie inny i nie ma nic wspólnego z molestowaniem dzieci przez księży - komentuje kobieta.
Polityczne momenty
"Inni ludzie" nie są wolni od aluzji politycznych, ale w żaden sposób nie można przypisać sztuce charakteru partyjnego - nie jest za, ani przeciw danemu ugrupowaniu.
- Jest moment, gdy ze sceny płyną okrzyki "Niech będzie pochwalony Jarosław Kaczyński!", ale to było na tyle - kwituje Paula. Maciek ocenia jednak, że kontrowersje może wywołać scena, gdy myśliwy strzela do Polaków unoszących się nad miastem. Każdy z nich ma na sobie charakterystyczną, biało-czerwoną pelerynę. - Nie wiem co prawica sobie z tego wyciągnie, mogę tylko zgadywać. Oby nie poszli w stronę Smoleńska - mówi Maciek.
Inni ludzie to my
Zarówno Paula, jak i Maciek są zachwyceni spektaklem, który pokazuje, że "Inni ludzie" to my. - Zazwyczaj nie lubię śmiać się w teatrze. Wolę przeżywać. Ale mimo to "Inni ludzie" mi się podobali. Publiczności zresztą też. Każdy może tu odnaleźć własne spostrzeżenia lub wspomnienia. Gdy opadła kurtyna, oklaski trwały tak długo, że aktorzy musieli wychodzić na scenę cztery razy - opowiada Paula.
- Cały zespół TR jest niesamowicie dobry. Największą energią uderza Maria Maj. Jest przecudna, ale naprawdę trudno wyróżniać kogokolwiek, bo wszyscy są fenomenalni! - konkluduje Maciek.