Choć zwyczajowo trzeba w Polsce odczekać pięć lat od śmierci osoby, którą chce się uczynić patronem skweru, ulicy lub placu, to we Wrocławiu nie chcą czekać tak długo. Rada Miasta przychyliła się do wniosku mieszkańców i Paweł Adamowicz zostanie patronem jednej z ulic miasta.
Zwykle jest tak, że nawet po śmierci wybitnego człowieka odczekuje się pięć lat i dopiero wtedy nazywa jego imieniem place, aleje, ulice lub mosty. Jednak od tej reguły są wyjątki – nie czekano pięciu lat w przypadku papieża Jana Pawła II oraz pary prezydenckiej Lecha i Marii Kaczyńskich.
I właśnie na te wyjątki powołują się wrocławscy radni, którzy debatowali w czwartek nad petycją złożoną przez mieszkańców miasta. Chodziło o nadanie imienia Pawła Adamowicza jednej z wrocławskich ulic. Radni przychylili się do tej prośby.
Warto przypomnieć, że Wrocław nie jest pierwszym miastem, które zdecydowało się na uhonorowanie Pawła Adamowicza. W Szczecinie nazwano jego imieniem jeden z placów. A co z Gdańskiem? W mieście Adamowicza chcą upamiętnić go wyjątkowo.
– Tego typu decyzje należy podejmować w dialogu publicznym i w porozumieniu z rodziną Pawła Adamowicza – tłumaczy prezydent miasta Aleksandra Dulkiewicz w wywiadzie dla naTemat. – Na ten moment nie ma konkretnej decyzji i chyba tak jest lepiej. Niech ten najtrudniejszy czas minie. Jest mnóstwo różnych inicjatyw, ale trzeba je przemyśleć na spokojnie – dodała
– Marzy mi się takie miejsce, które oddawałoby naprawdę myśl Pana Prezydenta. Takie miejsce, w którym można będzie usiąść i oddać się refleksji – stwierdziła Dulkiewicz.