Podczas gdy media rozgrzewa zamieszanie wokół Amber Gold, "Gazeta Wyborcza" publikuje sylwetkę właściciela firmy, Marcina Plichty, która przedstawia go jako ciepłego, rodzinnego i uczciwego człowieka. Taki obraz rozzłościł internautów. Tekst komentowały setki osób, zarzucając "GW" nieobiektywność, a Plichtę często wprost nazywając złodziejem.
Marcin Plichta to ciepły, rodzinny człowiek, dla którego sześć wyroków to kary za "błędy młodości", które nie mają nic wspólnego z jego obecnymi interesami – taki obraz wyłania się z sylwetki właściciela Amber Gold i OLT Express, którą opublikowała dziś "Gazeta Wyborcza". Tekst rozgrzał forum dziennika do czerwoności, wiele osób komentowało go także na Facebooku.
Internautom nie spodobało się przede wszystkim, że dziennikarz "GW", który rozmawiał z Plichtą, nie wgłębił się w szczegóły jego działalności jako szefa Amber Gold. W chwili, gdy o kłopotach firmy piszą wszystkie media, klienci martwią się o powierzone jej pieniądze, a dzisiejsza "Rzeczpospolita" ujawnia, że Marcin Plichta nie miał zezwolenia na zarządzanie jakąkolwiek spółką prawa handlowego, "GW" pisze o tym, jak szef Amber Gold i OLT Express poznał się z żoną.
Internautów uderzyło także to, że w tekście o Plichcie (dawniej Stefańskim) wypowiadają się dawni koledzy ze szkoły podstawowej i wychowawczyni klasy, do której chodził. Dla jednej z koleżanek, mężczyzna "jest geniuszem", który "wiedzę ekonomiczną miał w sobie" i był mądrzejszy od nauczycieli.
Inaczej sprawę widzą jednak komentatorzy. "Określenie "geniusz ekonomii" jest totalnym nieporozumieniem. Jak to mozliwe, że "geniusz" ląduje w więzieniu z wyrokiem w wieku lat 20? A potem rozkręca interes w rodzaju Amber Gold i OLT? Śmiech mnie ogarnia" – napisał jeden z nich. "Kreuje się go na geniusza z wysokim "ekonomicznym" IQ - a to jest zwykly gangster" – dodał inny.
"Ten tekst jest bez sensu, ponieważ dziennikarz w ogóle nie odnosząc się do idiotyzmów wypowiadanych przez Plichtów-Stefańskich (a także np. nauczycielki) tak prowadzi tekst, że każdy zdrowo myślący człowiek łapie się za głowę. Np. skoro niejaki Marcin był tak "wybitnym" ekonomistą, to dlaczego nie potrafił policzyć, ile wyniosą koszty funkcjonowania firmy, a ile jej przychody i zysk. Gdyby to potrafił nie wchodziłby w żadne "Multikasy" [jeden z biznesów Plichty – przyp. red.] – napisał 20portal.
"GW" przedstawiła także moment, w którym Plichta stał się zagorzałym katolikiem. Ponoć kiedy szedł wraz z żoną przez rynek, postanowił na chwilę wejść do kościoła, na mszę, którą prowadził ojciec Jacek Krzysztofowicz, który – według "Gazety" – "od dawna przyciąga gdańską inteligencję". Jakiś czas po tym, jak usłyszeli jego kazanie, postanowili przekazać na remont jego świątyni datek – 100 tys. zł.
Zwłaszcza przywołanie tego faktu rozgrzało komentujących. "Dał na tacę 100 tysięcy w podzięce za korzystny wyrok zamiast spłacić straty jakie spowodował emerytom w Multikasie?" – komentował użytkownik serwisu wyborcza.biz, compost.
Internauci zastanawiali się także, dlaczego dziennikarz "GW", który napisał tekst po rozmowie z Michałem Plichtą, nie dopytywał o szczegóły jego machinacji finansowych. "Dlaczego nie zadano mu pytania o kłamstwa w sprawie inwestowania 'lokat' w złoto, o brak gwarancji wypłat i generalnie o ekonomiczną karkołomność biznesplanu tego geniusza biznesu?" – zastanawiał się pod tekstem użytkownik hajto.
"Rosną nam nowi celebryci na miarę parki z Sosnowca... Kradnij, kłam, oszukuj zabijaj zostaniesz mega gwiazdą - to jakis obłęd" – podsumował waldi_46. "Czemu w tym kraju złodzieje stają się celebrytami?" – zastanawiał się inny komentujący. "Media kreują złodzieja na biznesmena" – pisał inny internauta.