Od poniedziałku trwają kolejne rozmowy ze strajkującymi nauczycielami i jak na razie ich postulaty nie zostały spełnione. Tymczasem w studiu RMF FM pojawiła się posłanka PiS i kandydatka tej partii do Parlamentu Europejskiego Elżbieta Kruk. I zaproponowane rozwiązanie sprawy protestu ewidentnie się jej nie spodobało.
– 667 milionów. Tyle jest na stole, to powiedziała wczoraj Beata Szydło. Nic tylko brać i nie marudzić. Ale ja znalazłem drugie tyle, a nawet więcej. 860 milionów ma trafić tylko do samej telewizji z tej dodatkowej darowizny budżetowej, którą przegłosowaliście na ten rok. Za te pienią∂ze można przekopać mierzeję wiślaną albo dać na podwyżki dla nauczycieli. Ale nie – wydaliście na propagandę partyjną.
– Ojejej – odpowiedziała zaskoczona Kruk. – To jest demagogia. To się mówi tysiąc złotych, ale w rezultacie, który da około 2,5 tysiąca znacznej części nauczycieli, czyli więcej niż pensja minimalna, to co wtedy z innymi grupami zawodowymi? Wiadomo, że takich pieniędzy nie ma w budżecie.
Wtedy Mazurek nawiązał do wspomnianej demagogii i przypomniał, jak Elżbieta Kruk mówiła, że "telewizja publiczna jest w sferze informacji paździerzowa". – Ja nigdy nie ukrywałam, że mamy uwagi (w Radzie Mediów Narodowych – red.) do tego, jak jest realizowana telewizja. Ale jako całość służy spluralizowaniu rynku mediów – tak się broniła w odpowiedzi.