Władze uczelni Middlebury College w stanie Vermont odwołały wykład na temat totalitaryzmu, który miał poprowadzić tam prof. Ryszard Legutko. Wszystko dlatego, że część studentów zapowiedziała protest. Jak się później okazało, europoseł PiS i tak prelekcję wygłosił.
Wykład miał nosić tytuł "Demon w demokracji: totalitarne pokusy w wolnych społeczeństwach". Uczniowie, jak i pracownicy szkoły zagrozili jednak, że zaczną protestować, jeżeli wystąpienie Legutki nie zostanie anulowane. Nie przypadły im do gustu skrajnie prawicowe poglądy polskiego europosła. Posądzili go m.in. o rasistowskie i homofobiczne przekonania.
Legutko poleciał do Vermont, gdzie na miejscu został poinformowany o tym, że uczelnia odwołała jego wykład. – Dzień przed moim przyjazdem dostałem informację, że na uczelni w związku z moim wykładem szykuje się jakiś protest – powiedział. Przytoczył w związku z tym sprawę ataku na politologa Charlesa Murray’a, do którego doszło w 2017 roku na terenie tej samej uczelni. Wówczas wykład również został zerwany. – To dlatego prawdopodobnie pojawiły się obawy, że może dojść do podobnego wydarzenia – zaznaczył.
Koniec końców dzięki pomocy grupki studentów i wykładowców polskiemu europosłowi udało się wygłosić prelekcję. – Część studentów, około czterdziestu osób, postanowiła, że wykład wygłoszę. Jeden z profesorów, prof. Dickinson, zaprosił mnie na swoje seminarium – oznajmił. Podkreślił, że na uczelnie dostał się "tylnymi drzwiami”. – Zostałem, nazwijmy tak, przeszmuglowany na salę wykładu, co uznałem nawet za dość zabawne. Wykład wygłosiłem – dodał.
Jak poinformował później Legutko, prof. Dickinson i uczniowie zostali wezwani na dywanik do rektora. – Rektor napisała, że bardzo żałuje, że ci, którzy chcieli wejść ze mną w krytyczny dialog, nie mieli tej okazji. Nie było żadnego słowa w tym piśmie, że była grupa studentów i naukowców, która chciała posłuchać mojego wykładu – powiedział.
Cała sytuacja utwierdziła prof. Ryszarda Legutkę w przekonaniu, że w amerykańskich szkołach wyższych jest ograniczona wolność słowa. – Na Facebooku pojawiały się obraźliwe informacje w związku z wykładem, że jestem homofobem i seksistą. To standardowe litanie lewicowych bojówkarzy – skwitował.