Nocne głosowania w Sejmie były niezwykle burzliwe. Nerwy udzielały się zarówno posłom różnych partii, jak i prowadzącej obrady Beacie Mazurek. Emocje są rzeczą ludzką, ale pewne zachowania – a już zwłaszcza w wydaniu rzeczniczki partii rządzącej i wicemarszałek Sejmu – muszą budzić niesmak.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
– Chciałam powiedzieć, że pani różnie traktuje posłów z PiS i innych – zauważyła posłanka PO Krystyna Skowrońska, kończąca swoje wystąpienie. Odpowiedź rzeczniczki PiS była zdumiewająca, zważywszy na fakt, że wykorzystała swój autorytet wicemarszałka Sejmu.
– Mam dużo cierpliwości i wyrozumiałości dla pani, szczególnie dla takich blondynek jak pani – wypaliła Beata Mazurek, czym wywołała powszechne oburzenie wśród użytkowników Twittera. "Niesłychany szczyt arogancji i chamstwa w wykonaniu Marszałek Sejmu Beaty Mazurek w stosunku do posłanki" – napisał poseł Piotr Cieśliński.
"To, że Beata Mazurek jest osobą prymitywną i pozbawioną kultury, to jej prywatny problem. Jednak dewastacja polskiego parlamentu musi się wreszcie skończyć" – nie przebierał w słowach dziennikarz "Gazety Wyborczej" Bartosz Wieliński.
"Skandaliczne słowa Beaty Mazurek do posłanki PO Krystyny Skowrońskiej: 'mam dużo wyrozumiałości dla takich blondynek jak pani'. Rozumie bandziorów. Radzi samotnym matkom. Nieustannie narusza powagę Sejmu" – dodał poseł PO Michał Szczerba.
Nocne głosowania w Sejmie były bardzo nerwowe. Późna pora – o 2 w nocy głosowano nad losem minister edukacji Anny Zalewskiej – sprawiła najwyraźniej, że posłowie byli dodatkowo rozdrażnieni. Ostatecznie szefowa resortu zostanie na stanowisku. W ekspresowym tempie uchwalono też rozszerzenie 500+ i kolejną nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym.