Anna Zalewska próbowała przekonywać, że rząd spełnił obietnice dla oświaty. – W dwa lata zapewniliśmy w sumie 20 proc. podwyżki – oświadczyła szefowa MEN na spotkaniu wyborczym w Bierutowie (woj. dolnośląskie). Optymizmu minister nie podzielali obecni na spotkaniu nauczyciele.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
– Pani minister kłamie – mówili nauczyciele w Bierutowie. Zarzucali szefowej MEN, że próbuje uciekać z kraju w trakcie przeprowadzania najważniejszej reformy w kraju – relacjonuje wrocławska "Gazeta Wyborcza".
– Jest dokładnie odwrotnie. Ta reforma jest już zamknięta, bo już się toczy – przekonywała Zalewska. – Zagwarantowaliśmy nauczycielom wszystko, do czego się zobowiązaliśmy. Przez dwa lata w sumie 20 proc. podwyżki i 300 zł usztywnionego dodatku za wychowawstwo. Do tego 1000 zł na start dla nauczyciela – wyliczała.
– W 2012 r. była ostatnia podwyżka wynagrodzeń dla nauczycieli. Oddaliśmy wszystko, co nauczycielom zabrali poprzednicy – tłumaczyła Zalewska. – To kłamstwo – padło z sali od jednego z nauczycieli. Zwolennicy PiS, którzy także przyszli na spotkanie, odpowiadali: – Nie ma za grosz kultury! I on jeszcze uczy! Hańba! – oburzali się.
Sama minister była jednak zadowolona ze swoich weekendowych wojaży (wystąpiła także w Oławie). "Niedzielny wyjazd zakończyłam w Bierutowie. Bardzo dziękuję za wysoką frekwencję i wiele ciekawych rozmów" – napisała na swoim facebookowym profilu.
Według ostatnich doniesień, udział Anny Zalewskiej w pracach MEN jest coraz mniejszy. Większość zadań w resorcie mają wykonywać jej zastępcy – Marzena Machałek i Maciej Kopeć. Dziennikarze RMF FM informowali, że Zalewska, która wybiera się do Parlamentu Europejskiego, nie brała udziału w pracach nad specustawą maturalną.