Policja zapukała do pani Podleśnej o godzinie 7, a nie wtargnęła o godzinie 6, jak to się przedstawia – tak skomentował zatrzymanie Elżbiety Podleśnej szef MSWiA. Aktywistka stworzyła wizerunek Matki Boskiej w tęczowej aureoli, a potem rozklejała w Płocku plakaty.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Joachim Brudziński odniósł się do zatrzymania Elżbiety Podleśnej w Polskim Radiu 24. Policja zatrzymała Elżbietę Podleśną pod zarzutem obrazy uczuć religijnych. Kobieta opisała, że sześciu policjantów weszło do niej do domu o szóstej rano i przeprowadziło rewizję. Przesłuchiwano ją na komendzie w Płocku przez pięć godzin.
– Od wczoraj słyszmy rzekomo o wejściu policji o 6 rano do pani Podleśnej. Sama powiedziała, że po godzinie 6, a po godzinie 6 to może być minuta po godzinie 6, a może być 7 – powiedział minister spraw wewnętrznych w Polskim Radiu.
Zauważył, że "obowiązkiem państwa jest zapewnić bezpieczeństwo i chronić prawa wyznających wiarę chrześcijańską". – Dochodzi do paradoksu, że katolicy w Polsce za chwilę będą czuć się obywatelami drugiej kategorii – dodał i zwrócił uwagę, że jako szef MSWiA odpowiada za bezpieczeństwo Polaków niezależnie od ich poglądów i wyznania.
Zdaniem ministra, wolność pani Podleśnej kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka. – Ma prawo do wizji artystycznych, ale nie ma prawa obrażać uczuć innych współobywateli – stwierdził Brudziński.
Sama Elżbieta Podleśna opowiadała o swoim zatrzymaniu w taki sposób. – Kilka minut po godz. 6 sześciu panów weszło do mojego mieszkania w Warszawie. To byli policjanci z Płocka i komendy wojewódzkiej w Radomiu. Przeszukali cały lokal, zarekwirowali wszystkie nośniki elektroniczne, telefon, komputery, pendrive'y, nawet przedpotopowe dyskietki. Mówili, że po przeszukaniu i zabezpieczeniu sprzętu będę mogła spokojnie pójść do pracy – powiedziała "Gazecie Wyborczej" Podleśna.