
Rywalizacja między PiS a Koalicją Obywatelską przed wyborami do Parlamentu Europejskiego trwa w najlepsze. Nie było widać tego lepiej, niż w przemówieniu premiera Morawieckiego w Bydgoszczy, który nawiązał do słów aż dwóch opozycyjnych polityków: Grzegorza Schetyny oraz Donalda Tuska.
– Europejska ochrona zdrowia, obejmie wszystkich bez wyjątków. Mieszkańców wszystkich regionów - wsi, miast i miasteczek, biednych i bogatych, skorzysta z niej wierzący i niewierzący, rolnik i bezrobotny, córka dyrektora banku i syn kasjerki. Każdy. Wierzę, że tak może się stać. (...) My, jako Koalicja Europejska mamy program i wiemy skąd wziąć pieniądze i wiemy, jak to zrobić – mówił Schetyna w Płocku.
To nie ostatnia paralela między PiS a opozycją. Morawiecki nawiązał bowiem do słynnych słów Donalda Tuska z 1987 r., które ostatnio coraz częściej przypomina partia rządząca: "polskość to nienormalność".
Polskość to nienormalność — takie skojarzenie narzuca mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu. Polskość wywołuje u mnie niezmiennie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać, a zrzucić nie potrafię (nie chcę mimo wszystko?), wypaliły znamię i każą je z dumą obnosić. Więc staję się nienormalny, wypełniony do granic polskością, i tam, gdzie inni mówią człowiek, ja mówię Polak; gdzie inni mówią kultura, cywilizacja i pieniądz, ja krzyczę Bóg, Honor i Ojczyzna (wszystko koniecznie dużą literą); kiedy inni budują, kochają się i umierają, my walczymy, powstajemy i giniemy. I tylko w krótkich chwilach przerwy rozważamy nasz narodowy etos odrobinę krytyczniej, czytamy Brzozowskiego i Gombrowicza, stajemy się normalniejsi. Czytaj więcej
