"Odrażające", "oburzające", "szokujące" – takimi przymiotnikami określana jest dzisiejsza okładka "Super Expressu". Wielkimi literami napisano na niej, że "Morawiecki adoptował dwoje dzieci" i dołączono zdjęcie premiera i jego pociech. A wszystko to z okazji nadchodzącej premiery książki "Delfin" o szefie rządu PiS. Jednak czy rzeczywiście doszło do przekroczenia granic? naTemat ma sygnały z PiS, że to ustawka medialna.
"Delfin" – nowa książka o premierze Mateuszu Morawieckim autorstwa Piotra i Jakuba Gajdzińskich – ukaże się dopiero 20 maja, ale egzemplarze recenzenckie już krążą w mediach. Dziś "Super Express" wyciągnął z nich na okładkę informację, że szef rządu adoptował dwoje dzieci. Do tego dodał zdjęcie polityka PiS z rodziną. Publikacja od rana rozgrzewa emocje internautów, w tym dziennikarzy i polityków.
Podczas gdy inne tytuły krytykują okładkę tabloidu, politycy konkurencyjnych partii ślą premierowi wyrazy solidarności. "Możemy się ze sobą ostro spierać, taka jest polityka i tego z dnia na dzień nie zmienimy. Ale jest granica, której nikt nie ma prawa przekroczyć. Wciąganie w politykę dzieci zasługuje tylko na potępienie. @MorawieckiM, jesteśmy dziś z Wami" – napisał na Twitterze Władysław Kosiniak-Kamysz, przewodniczący PSL.
"Upublicznianie wrażliwych szczegółów z życia rodziny to zwyczajne łajdactwo" – skwitował Michał Dworczyk, szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, krytykując współautora książki "Delfin", byłego rzecznika banku BZ WBK, którego prezesem był Morawiecki.
Ustawka?
Czy rzeczywiście doszło do przekroczenia granic? Nasz rozmówca związany z PiS twierdzi, że nie, bo dzisiejsza okładka "SE" jest ustawką z samym zainteresowanym, czyli premierem Mateuszem Morawieckim.
Najpierw jednak oddajmy głos dziennikarkom i dziennikarzom, którzy komentują sprawę na Twitterze. Hanna Lis zwraca uwagę na to, że informacja o adopcji została upubliczniona przynajmniej kilka lat temu. "Pan Dworczyk udaje że nie wie, iż sprawę rozdmuchał tabloid? Notabene bardzo przychylny obozowi władzy? O adopcji pisała w 2016 "Gazeta Wyborcza", trudno więc mówić o naruszeniu jakiejś wielkiej tajemnicy. Czy to uprawdopodobnia tezę o PR-owej zagrywce? Jak uważacie?" – pyta Hanna Lis.
Bartosz Wieliński, współautor sylwetki Mateusza Morawieckiego, w której była wzmiankowana adopcja, jest zdziwiony dzisiejszym zamieszaniem. "Nie przypominam sobie, by zamieszczenie tej informacji wywołało jakąkolwiek negatywną reakcję" – skomentował na Twitterze.
Internauta @skrupulatny kpiarskim tonem przypomina, że "Super Express" zarabia na reklamach spółek Skarbu Państwa i zastanawia się, czy – skoro doszło do ataku – szef rządu wystąpi na drogę sądową w obronie swoich dzieci.
Jawnie sympatyzujący z PiS felietonista Krzysztof Feusette sugeruje, że dzisiejsza okładka "Super Expressu" była przeciwskuteczną próbą "rozbrojenia bomby" – a więc książki Gajdzińskich o Morawieckim.
Z pytaniem jak naprawdę było, odzywamy się do rozmówcy związanego z PiS. – Chodzi o przykrycie reszty książki. W tym "Delfinie" są poważne sprawy – mówi nam źródło, które z oczywistych względów zastrzega sobie anonimowość. – "Super Express" jedzie na reklamach ze spółek Skarbu Państwa. Nigdy by się nie odważyli na coś takiego bez zgody – konkluduje.
Po kilku godzinach oburzony szef KPRM udzielił wywiadu "Super Expressowi", w którym ukazała się kontrowersyjna okładka. W swoich wypowiedziach zaatakował... nie gazetę, która zrobiła z adopcji temat numer jeden, ale książkę "Delfin" Gajdzińskich.
"Czyli SE już jest super? Jeżeli była to zaplanowana akcja, to nie ma już żadnych granic" – skomentował wywiad na Twitterze Patryk Michalski, reporter RMF FM.