Mateusz Morawiecki skrytykował "Gazetę Wyborczą" za artykuł, w którym opisano sprawę zakupu działki przez niego i jego żonę. Premier podkreśli, że nie ma "nic do ukrycia" i zdobył się na kąśliwą uwagę pod adresem dziennika.
Manipulowanie faktami – w takich słowach Mateusz Morawiecki skomentował głośny artykuł "Gazety Wyborczej" na jego temat. – Czy nie mamy z kompletnym brakiem wiarygodności, jeśli w tekście wypowiada się działaczka Koalicji Europejskiej? – pytał premier podczas wtorkowej konferencji prasowej.
Zdaniem polityka to wszystko można skomentować "bardzo prosto". – Zbliżają się wybory za kilka dni. Tak się dziwnie stało, że "Gazeta Wyborcza" pisze o inwestycjach mojej żony. Jak to określić, jak nie personalny atak ze względów czysto wyborczych? Sprawę oczywiście kierujemy do sądu – przypomniał.
Na koniec Morawiecki zdobył się na ostrą uwagę pod adresem dziennika. – Jak będę czytał wyniki meczów sportowych w "Gazecie Wyborczej", to na wszelki wypadek będę je później sprawdzał też w innych mediach – przyznał.
Morawieccy kupili działkę w 2002 r.
Przypomnijmy, "Gazeta Wyborcza" podała, że Mateusz Morawiecki wraz z żoną w 2002 r. kupili 15 hektarów gruntów za 700 tys. zł od Kościoła we Wrocławiu. Później rzeczoznawca ocenił, że nieruchomość była warta 4 mln zł już w 1999 r. Obecnie tereny są wyceniane na sto razy więcej niż kwota, za jaką zakupili grunty Morawieccy.