Nie da się ukryć, że publikacja o działce Mateusza Morawieckiego, którą za bezcen miał kupić od Kościoła, wstrząsnęła prawą stroną sceny politycznej. Posłowie PiS mówią teraz "Gazecie Wyborczej", że cała sprawa to argument przeciwko premierowi w razie gdyby partia przegrała wybory. Pojawiają się też głosy, że za publikacją może stać nie kto inny, jak Zbigniew Ziobro.
– Od razu znajdują się życzliwi, którzy będą szukać winnych dookoła. Zaraz pojawią się głosy, że moglibyśmy mieć lepszy wynik, gdyby nie sprawa działek. I pewnie w pierwszej kolejności wyjdą z obozu Zbigniewa Ziobry, ale ja też mógłbym powiedzieć, że gdyby nie Ziobro, to byłoby dobro – mówi gazecie jeden z informatorów z PiS.
Pojawiło się nawet podejrzenie, że za sprawą publikacji stoi Zbigniew Ziobro, czyli ten, który z jednej strony nie lubi
Morawieckiego, z drugiej – trzyma w ręku wszystkie akta. To on miałby "dać akta dziennikarzom". – Taka informacja jest też podsuwana prezesowi. Z jakim skutkiem? Nie wiem... – mówi informator gazety.