Pierwszy zwiastun pełnometrażowego filmu z gadającym Pikachu w czapeczce Sherlocka Holmesa wyglądał jak jednorazowy internetowy żart z Pokemonów. Mało kto dowierzał, że taki projekt faktycznie jest w trakcie realizacji. I to jakiej! Film, który wchodzi na ekrany polskich kin 31 maja, to jedna z najlepszych eGranizacji w historii.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Gry nie mają szczęścia do filmowych adaptacji. Egranizacje "Mortal Kombat" czy "Tomb Raider" są kultowymi przebojami, ale przede wszystkim w środowisku gamerów. Tymczasem "Pokémon: Detektyw Pikachu" zbiera całkiem niezłe recenzje również wśród krytyków. Fani Pokemonów, którzy już widzieli ten film, są nim wręcz oczarowani.
Zobacz je wszystkie
"Pokémon: Detektyw Pikachu" to pierwszy aktorski film z popularnego na całym świecie uniwersum. Chyba każdy z nim się zetknął, czy to oglądając przed laty anime w polskiej telewizji, czy eksplorując miasto ze smartfonem w ręku w poszukiwaniu stworków w grze "Pokemon GO". Najnowszy film powstał na kanwie gry o tym samym tytule na konsolę Nintendo 3DS.
Akcja filmu Roba Lettermana przenosi nas do alternatywnego świata, w którym nie ma "naszych" zwierząt, tylko istnieją przeurocze stworki. Każdy może stać się trenerem Pokemon i łapać je w specjalne Pokeballe, by potem wystawiać je do walki z podopiecznymi innych śmiałków. Prawdę mówiąc, kiedy widzimy cały koncept w wersji aktorskiej, a nie animowanej, to wygląda on... mało etycznie.
Dlatego powstało Ryme City, w którym stworki koegzystują z ludźmi. Mają równe prawa, a nawet pracę - jak wodne Pokemony Squirtle, które pomagają gasić strażakom pożary. W filmie możemy zobaczyć całą plejadę ulubieńców graczy - nie tylko Charizarda, Bulbazaura, Jigglypuffa, ale i te mniej znane, z kolejnych serii. Urealniono je, ale wciąż wyglądają tak uroczo, że chce się je tulić. Jednak cały film i tak kradnie pewien żółty chomik.
Pikachu jest duszą i sercem filmu
Ryan Reynolds dostał drugie aktorskie życie za sprawą "Deadpoola", którym dosłownie rozbił bank. Podkładając głos Pikachu zbytnio nie wyszedł z roli, ale rzecz jasna powstrzymał się od zbereźnych żarcików i rzucania mięchem. I okazuje się, że nawet w grzecznym wydaniu jest rozbrajający. Ciekawe jak w tej kreacji sprawdzi się Maciej Stuhr, który dubbinguje Pikachu - film będzie wyświetlany w kinach w polskiej oraz oryginalnej wersji.
Postać uzależnionego od kawy, rezolutnego i puchatego Pikachu rządzi na ekranie. Nie sposób oderwać się od scen, w których się pojawia. Jednak hola hola, co z resztą filmu? Cóż, to z pewnością kino gatunkowe: familijno-przygodowe z prostą fabułą i bohaterami. Czuć w nim "feeling" z lat 80., kiedy filmów science-fiction z młodymi aktorami i potworkami powstawało mnóstwo - z "E.T." i "Gremlinami" na czele.
Widzowie nie-pokemonowi też mogą się na nim nieźle bawić, bo "Pokémon: Detektyw Pikachu" to przystępnie nakręcony, zabawny i pozytywnie nastrajający film rozrywkowy z rozczulającymi animacjami Pokemonów. Jednak nie oszukujmy się, jest skierowany do młodych widzów, którzy dorastali z Game Boyami i anime na Polsacie. A tych nie trzeba przekonywać do seansu - wiedzą, że "gdy wyzwanie rzuci los", to z odwagą staną i ruszą do kin. Pokemania z pewnością rozkwitnie na nowo.