"Deadpool" stał się popkulturowym fenomenem nie tylko przez kapitalne wejście w rolę przez Ryana Reynoldsa, żarty po bandzie i poza nią, czy krwiste sceny rzadko widywane w kinie superbohaterskim. Cała otoczka wokół filmu to przykład perfekcyjnie skrojonej kampanii marketingowej, która pozytywnie wpływa na odbiór samej produkcji. Przy sequelu ekipa poszła za ciosem i było jeszcze bardziej spektakularnie. "Deadpool 2" nie zmarnował przy tym pracy marketingowców.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Zwykle materiały promocyjne filmy ograniczają się sztampowego zwiastuna i plakatów. Potencjał drzemiący w reklamach wykorzystali ludzie pracujący przy "Deadpoolu" od Foxa i Marvela. I najwyraźniej się to opłaciło. Budżet wynoszący 58 milionów dolarów przetopili na 783 milionów wpływów z kin na całym świecie. Wiadomo, że lwia cześć widzów to zaprawieni fani komiksów, ale dam sobie rękę uciąć, że dużo osób poszło w ciemno, po medialnym szumie.
"Deadpool" jako komedia romantyczna
Premiera pierwszej części przygód nieśmiertelnego najemnika Wade'a Wilsona miała miejsce 12 lutego 2016 roku - tuż przed walentynkami. Marketingowcy zaczęli go więc reklamować na bilbordach i plakatach jako... komedię romantyczną. Nie wiem ilu facetów wkręciło swoje dziewczyny, by poszły z nimi na "Deadpoola", zamiast na "Greya", ale na taki fanowski zwiastun jak poniżej każdy dałby się nabrać.
To nie jedyny ze sposobów na reklamę, który stał się viralem. W USA pojawiły się też plakaty z tytułem zapisanym w języku emoji (wytłumaczenie: czaszka=śmierć=dead + kupa=poo + L).
Ryan Reynolds pozował też w ponętnej sesji przy kominku. To nawiązanie do erotycznego zdjęcia Burta Reynoldsa dla magazynu Cosmopolitan, popularnego w latach 70-tych aktora i mistrza kierownicy.
Powstał też zwiastun... zwiastuna filmu.
Znany ze swojego wyzwolenia seksualnego Deadpool, wymasował prowadzącego telewizyjny program - Conana O’Briena, a także zachęcał mężczyzn do badań okresowych w spocie "Panowie, dotykajcie się wieczorem".
Przykłady kapitalnych zagrań marketingowych można by mnożyć, ale za ich sprawą dość nowy komiksowy bohater (pierwszy raz pojawił się w 1991 roku) stał się megagwiazdą i niemal każdy słyszał o filmie. Kampania przy sequelu okazała się jeszcze bardziej "epicka".
David Beckham, Celine Dion, Hugh Jackman i niezastąpiony Ryan Reynolds
Po sukcesie kasowym pierwszej części nikt nie miał wątpliwości, że niebanalna reklama działa cuda. Oczywiście, potrzeba do tego ogromnych pieniędzy i genialnych umysłów, ale nawet "zwykłe" filmiki potrafią zdziałać cuda. W jednym z pierwszych teaserów Deadpool naśladuje Boba Rossa (ma nawet takie samo afro) - to gwiazda internetu i bohater wielu memów. Filmik obejrzano 17 milionów razy.
Rzecz jasna nic by z tej kampanii nie wyszło, gdyby nie zaangażowanie Ryana Reynoldsa. On nie gra Wade'a Wilsona/Deadpoola - on nim jest. Nawet na swoim Twitterze ciągle robi sobie jaja niczym ekranowy superbohater.
Deadpool prowadzi też nieustanną ekranową "wojnę" z Wolverinem, wynikającą z czystej zazdrości. Nie spotykają w nowych filmach (choć wcześniej, w "X-Men: Geneza", doszło do konfrontacji, która do dziś uznawana jest za pomyłkę - również przez "nowego" Deadpoola), ale w mediach społecznościowych okazują sobie męską przyjaźń. Deadpool zawitał nawet do łóżka filmowego Wolverine'a - Hugh Jackmana.
Ryan Reynolds przezywał się też z Joshem Brolinem w radiu BBC. Z kolei jako Deadpool wystąpił razem... z Celine Dion w teledysku. Deadpool jak zwykle mają zupełnie gdzieś co myślą wszyscy tańczy niczym baletmistrz do kiczowatej ballady.
Deadpool myślał, że podpadł Davidowi Beckhamowi, więc poszedł go przepraszać. W pierwszej części zapytał swoją niewidomą wspólokatorkę: "Słyszałaś kiedyś, jak mówi David Beckham? Brzmi, jakby jego usta uprawiały seks z puszką helu". W filmiku, który jest obecnym hitem internetu odwiedza byłego piłkarza Manchesteru United i prosi go o wybaczenie - rzecz jasna w swoim "błaznowatym" stylu.
W kolejnym filmiku bohater przywdział różowy kostium, by wspomóc fundację charytatywną "F*ck Cancer" ("J***ć raka"). To analogia to spotu powstałego przy pierwszej części. Tym razem skierowany jest do kobiet i zachęcając je do wspierania organizacji walczącej z nowotworami.
Niespodziewanym strzałem w dziesiątkę stał się twitterowy profil jednego z bohaterów nowego "Deadpoola 2" - Petera. To pozbawiony mocy zwykły pan "Janusz" z wąsem. Posty, które wrzuca są tak normalne (głównie o łabędziach i pszczołach), że śledzi go 105 tysięcy internautów.
I na koniec wyliczanki jeszcze jeden "smaczek": na okładkach filmów w Wallmarcie pojawił się niespodziewany gość.
"Deadpool 2" - tym razem to "film rodzinny"
"Oszpecony w wyniku śmiertelnie groźnego ataku bydła podkuchenny ze stołówki zakładowej (Wade Wilson) nie cofnie się przed niczym, by spełnić największe marzenie swego życia – chce zostać wybrany najseksowniejszym barmanem miejscowej sieci barów mlecznych i udowodnić, że jeszcze się taki nie narodził, który mógłby mu nadmuchać w kakao. Walczy przy tym o odzyskanie utraconego poczucia smaku i skradzionego kondensatora strumienia, stawiając czoło wojownikom ninja, japońskim gangsterom spod znaku yakuzy i sforze agresywnych seksualnie czworonogów. Przemierzając kulę ziemską, odkrywa siłę rodziny, przyjaźni i pikantny smak przygody, a przy okazji zdobywa pożądany puchar dla Najlepszego Kochanka Świata"
Opis od polskiego dystrybutora: Imperial CinePix
Reklama dźwignią handlu, ale nawet i bez niej reżyser David Leitch udźwignął gigantyczny sukces i jakość "jedynki". Kontynuacja nie ustępuje jej miejsca, a nawet ją momentami przewyższa. Ilość gagów, easter eggów i odwołań do popkultury (komiksów Marvela - zwłaszcza wspomnianego Wolverine'a i konkurencyjnej stajni - DC) przytłacza i trzeba być na bieżąco z mnóstwem filmów (nowych jak "Kraina Lodu", ale i starszych jak "Yentl" z Barbrą Streisand), piosenek i wydarzeń, by wychwycić wszystkie niuanse. Dla nerda to ogromna zaleta, ale laik może zastanawiać się czemu cała sala kinowa rechocze - "Shrek" przy nim reprezentuje amatorski poziom intertekstualności. Na szczęście Deadpool sypie cały czas zbereźnymi i durnymi żartami, a jego spalona buźka nigdy się nie zamyka.
Kiedy w pierwszej części duży nacisk kładziono na wątek miłosny, w tym na pierwszy plan wysuwa się rodzina. Nawet sam Deadpool wprost z ekranu zapewnia, że to "film rodzinny". Jednak już pierwsze sceny, w których najemnik kroi swoich wrogów katanami wyprowadzają nas z błędu, a sequel średnio nadaje się na seans z okazji zbliżającego się Dnia Matki, a tym bardziej Dnia Dziecka. I to nawet pomimo tego, że jednym z bohaterów jest dzieciak-mutant - co z tego, gdy klnie jak szewc. Motyw rodzinny jest również odzwierciedlony w X-Force - to grupa, którą Deadpool zakłada po wyrzuceniu przez... X-Menów. Tak, najemnik przez chwilę zostaje rekrutem, co oczywiście doprowadzi do wielu komicznych sytuacji.
Lepszego sequela "Deadpool" mieć nie mógł. To naprawdę szalona jazda bez trzymanki, z niewybrednymi żartami i burzeniem "czwartej ściany". Przy okazji to jeden z najbardziej komiksowych filmów jakie kiedykolwiek powstały, stanowiący niezłe odreagowanie po śmiertelnie poważnym "Avengers: Wojna bez granic". Deadpool stworzył swoje własne uniwersum, które przeniknęło ze srebrnego ekranu do internetu, a Ryan Reynolds tak wsiąkł w rolę, że jego twarz wręcz widać przez maskę.