
"Dyletanctwo sportowe - praktyczne i teoretyczne! - powinno wreszcie stać się obciachem!" - piszą na łamach "Gazety Wyborczej" Rafał Stec i Radosław Leniarski. Czy naprawę polskiego sportu powinniśmy zacząć od frekwencji na szkolnych WF-ach? I jak to zrobić w kraju, w którym zwolnienia lekarskie z tego przedmiotu są prawdziwą plagą?
REKLAMA
Narzekamy, że nasi sportowcy nie są najlepsi w swoich dyscyplinach, ale wystarczy spojrzeć na to, jak aktywność sportowa Polaków wygląda u podstaw, by poznać jedną z przyczyn tego stanu rzeczy. "Sport musi być powszechny, ważny, szanowany. Nie wolno bić kontynentalnych rekordów w zwalnianiu uczniów z lekcji wf., bo to krzywdzenie własnych dzieci - zwłaszcza w czasach, w których czasownik 'grać' oznacza siedzieć na podłodze i wywijać plastikowym kontrolerem od PlayStation" - zwracają uwagę w swoim tekście Rafał Stec i Radosław Leniarski.
Na młodzieżowych forach internetowych roi się od wpisów, w których uczniowie pytają, jak załatwić sobie zwolnienie lekarskie z wf-u , najlepiej na cały rok szkolny. Symulacja chorób to zjawisko częste i - jak wynika z uczniowskich wpisów - nierzadko podejmowane we współpracy z lekarzami. "U mnie w klasie dużo dziewczyn załatwia sobie zwolnienia z powodu, nie wiem, kręgosłupa itp. Lekarze dają im bez większych problemów. I lekarze przecież wiedza, że nic im nie jest" - pisze na forum internautka.
Inny wpis: "U mnie w klasie były ostatnio popularne zwolnienia od kolegi. Po prostu jakiś kumpel, który ładnie pisze wypisuje zwolnienie i podpisuje się jako matka, albo ojciec zwalnianiego z lekcji ucznia. Ostatnio facet się nawet nie skapł, że 3 zwolnienia to były fałszywki." (pisownia oryginalna)
Liczba zwolnień z WF-u systematycznie rośnie. Na przykład w Małopolsce stale nie ćwiczy aż 10 proc. uczniów, czyli około 15 tys. osób. Do tego należy jeszcze dodać chwilowo "niedysponowane" uczennice i uczniów, którzy przychodząc na zajęcia "zapomnieli stroju".
Problemem nie jest tylko lenistwo uczniów, ale także nieprzygotowanie nauczycieli. Z ubiegłorocznej kontroli Najwyższej Izby Kontroli wynika, że 33 proc. uczniów szkół podstawowych i 21 proc. gimnazjalistów uznaje ten przedmiot za nudny. Połowa badanych uznała, że nauczyciele preferują gry zespołowe, czyli najczęściej rzucają uczniom piłkę i mówią: "macie, pograjcie sobie".
W 2007 r. rozporządzenie ministra edukacji określiło, że należy w szczególności brać pod uwagę wysiłek wkładany przez ucznia w wywiązywanie się z obowiązków na WF-ie. Dyrektorzy szkół i nauczyciele przyznają jednak, że te rekomendacje rzadko są wprowadzone w życie. Rzecznik Praw Dziecka w ubiegłym roku apelowała, by MEN w końcu się tym zajęło. Bez odpowiedzi.
