Nie wiadomo kim był i co się z nim stało. Uciekł do Tajwanu, został stracony? Żyje do dziś? Rok w rok, w rocznicę masakry na pl. Tiananmen, wielu ludzi na świecie zastanawia się, co stało się z człowiekiem, który w Pekinie zatrzymał czołgi. To zdjęcie-symbol i nagranie do dziś wywołują ciarki. Ale są też inne przerażające. Kanadyjski dziennikarz właśnie pokazał film. Był wtedy w środku protestu.
W każdą rocznicę masakry na placu Tiananmen, świat najbardziej przypomina to jedno zdjęcie, które przez lata stało się największym symbolem tamtych wydarzeń. Młody mężczyzna stoi naprzeciwko czołgów, w rękach trzyma dwie torby. Jest 5 czerwca 1989 roku. W nocy 4 czerwca czołgi wjechały na plac, rozjeżdżając protestujących studentów. Do młodych ludzi strzelano z broni maszynowej, zginęło – według nieoficjalnych danych – kilka tysięcy ludzi.
Na nagraniu widać więcej. Widać, jak czołgi się zatrzymują, a potem ten pierwszy próbuje ominąć młodego buntownika, lawiruje to w lewo, to w prawo, ale mężczyzna się nie daje. Wreszcie wskakuje na czołg i widać, jak nachyla się nad włazem i krzyczy coś do środka. – Nie chcemy was tu, uciekajcie – spekulowano potem za granicą, co mógł krzyczeć. Na nagraniu widać, jak zatrzymuje go dwóch mężczyzn.
Nikt nigdy nie dowiedział się, co się z nim stało. Ani kim był "tank man" czy "nieznany buntownik", jak go nazwano (pod takim "nickiem" w Wikipedii ma też swoje hasło). Zachodnie media podejrzewały, że mógł to być 19-letni student Wang Weilin, to nazwisko pojawia się najczęściej. Jednak do dziś, po 30 latach od krwawych wydarzeń, nie można mieć żadnej pewności.
Zdjęcie mogło nie powstać
Moment zatrzymania czołgów uchwyciło kilku zagranicznych fotografów, którzy widzieli wszystko z okna hotelu w Pekinie. Najbardziej znane są jednak dwa. A właściwie jedno, autorstwa Jeffa Widenera z AP. Jego fotografię tygodnik "Times" uznał za jedno z 100 najbardziej znaczących zdjęć naszych czasów. "Guardian" rozmawiał z nim przed 30. rocznicą masakry. Widener przypomniał, że zdjęcie o mało nie powstało. Skończył mu się film w aparacie, musiał prosić o pomoc amerykańskiego studenta.
"Buntownik" miał szczęście. Nawet Wikipedia podaje, że takich jak "on" było więcej, ale ich nikt nie sfotografował.
Gdyby nie to, które zdjęcie stałoby się symbolem krwawej masakry? Może ten straszny obraz ulicy "po"?. Poniższa fotografia pojawiła się na Reddicie, od kilku dni przekazywana jest w mediach społecznościowych.
A może "przed"? Gdy tysiące studentów spokojnie stało na placu, nawet nie podejrzewając, co może ich spotkać?
Niektóre zdjęcia w ogóle pokazywane są w sieci po raz pierwszy. "Jian Liu przez trzy dekady trzymał w ukryciu 60 rolek" – pisze "New York Times".
Z kamerą w środku protestu
4 czerwca 1989 roku na Tiananmen był też kanadyjski dziennikarz Arthur Kent, autor dokumentu "Black Night In June", który dwa tygodnie temu pojawił się na YouTube i już ma ponad milion wyświetleń. Kent przypomniał przerażające obrazy, gdy 30 lat temu był z kamerą w samym centrum studenckich protestów. Oddał atmosferę i całą grozę. Pokazał rzeczywistość.
– Patrzyłem na tych młodych ludzi, niektórzy mieli po kilkanaście lat. I filmowałem ich. Byłem z nimi, gdy ich przyszłość się waliła, tylko dlatego, że chcieli demokracji – powiedział w jednym z wywiadów. Wydarzenia na placu Tiananmen relacjonował m.in. dla "Observer", CBC News i NBC News.
Na niespełna 13-minutowym filmie słychać strzały, z głośników dochodzą głosy: – Próbujecie obalić socjalistyczny system. To co tu się dzieje to antyrewolucyjne zamieszki.
Była noc, wszędzie młodzi ludzie, wojsko, widać ogień, są ranni. Widać studentów medycyny, którzy opatrują rannych, słychać ich fragmenty rozmów.
Historia dwójki młodych ludzi
Kent szczególnie uchwycił pewną młodą parę, którą po latach udało się zidentyfikować. Kanadyjskie media, że na zdjęciu jest Kenneth Lam, dziś prawnik, zajmujący się prawami człowieka, w Hongkongu oraz Cheng Zhen, która uciekła z Chin do USA. Po latach Kent wymienił z Lamem maile.
Arhur Kent wydostał się z placu. Na filmie mówi, że miał świadomość, że zostawia tych młodych ludzi. Ale wiedział, że jeśli zostanie zatrzymany, Chińczycy zabiorą nagrania, które były dowodami zbrodni. – Biegłem z demonstrantami na wschód placu. To była zbrojna napaść – mówił w wywiadzie.
Chińska amnezja
w 30. rocznicę masakry chiński minister obrony broni reakcji władz na Tiananmen, mówił, że była poprawna. Jego słowa były dość zaskakujące, gdyż do tej pory hasło "amnezja" to w odniesieniu do tego, co wydarzyło się 4 czerwca 1989 roku, już niemal zjawisko szeroko opisane na Zachodzie.
Zdjęcia-symbole, które znamy na Zachodzie, w Chinach wcale nie są takie oczywiste. Na przykład 25. rocznicę masakry Reporterzy bez Granic pisali o zdjęciu nieznanego buntownika, który zatrzymał czołgi: "Minęło 25 lat, Chińczycy wciąż nie znają tego zdjęcia".
Louisa Lim, autorka książki "The People's Republic of Amnesia: Tiananmen Revisited",
odwiedziła cztery uniwersytety. Pokazała zdjęcie-symbol studentom. Na 100 wiedziało o nim 15.
Chińskie władze skutecznie zamazują pamięć o krwawych wydarzeniach. Również przed 30. rocznicą głośno było o tym, jak zaostrzyły cenzurę w internecie. A także ograniczając działalność organizacji "Matki Tiananmen".
"Już 17 maja niezależny filmowiec Deng Chuanbin został zatrzymany w prowincji Syczuan, ponieważ na Twitterze opublikował fotografie z odniesieniem do masakry w Pekinie" – opisywało represje "Deutsche Welle".
Ale i tak niektórym udawało się przechytrzyć władze. Na przykład takimi, aluzyjnymi, wpisami:
Dlatego tym bardziej świat musi pamiętać o tych wydarzeniach.
"Aresztowano wielu aktywistów i krewnych ofiar, wiele osób zostało wywiezionych z dala od domu. Jak informuje organizacja praw człowieka Human Rights Watch, od końca maja pod silniejszym nadzorem są także działaczki organizacji samopomocy "Matek Tiananmen”. Znacznie ograniczono ich możliwości komunikowania się ze światem i poruszania się – informuje organizacja z siedzibą w Stanach Zjednoczonych. Wśród nich jest między innymi 82-letnia Ding Zilin i 81-letnia Zhang Xianling, których synowie zostali zabici w 1989 r.". Czytaj więcej