Wyjaśnienie sprawy Marka Falenty, jego nagrań i związków z PiS ma pierwszorzędne znaczenie dla państwa i... zerowe dla kampanii wyborczej. Chyba, że opozycja znów uwierzy w kolejną "aferę, która obali PiS". Wtedy jeszcze bardziej na tym straci.
Najnowsza odsłona afery taśmowej to prawdziwa bomba. Oto Marek Falenta, w którego rolę jako geniusza i pomysłodawcy afery nikt nie wierzy, wysłał do prezydenta list z szantażem: albo mnie uniewinnicie, albo wszystkim powiem, że tę aferę zrobiliśmy z kierownictwem Prawa i Sprawiedliwości.
Jak ujawniła "Rzeczpospolita", w prośbie o uniewinnienie Falenta pisał do Andrzeja Dudy wprost: "W hiszpańskim więzieniu »gnije« człowiek, który (...) zrobił, co do niego należało, wywiązał się ze wszystkich złożonych obietnic i został okrutnie oszukany przez ludzi wywodzących się z Pana formacji. Obiecali wiele korzyści i łupów politycznych. Proszę potraktować ten list jako ostatnią szansę na porozumienie się ze mną. Nie zamierzam umierać w samotności. Ujawnię zleceniodawców i wszystkie szczegóły".
Falenta, jak wynika z doniesień medialnych, oskarża o współudział w aferze między innymi Stanisława Kostrzewskiego, wieloletniego skarbnika PiS, Mariusza Kamińskiego i jego zastępcę Macieja Wąsika oraz Ernesta Bejdę, szefa CBA i oczywiście Jarosława Kaczyńskiego, którego ponoć nagrał podczas prezentacji taśm w siedzibie PiS. Do tego Falenta grozi, że ujawni kolejne taśmy z Mateuszem Morawieckim. To wszystko prawdziwa bomba, która zdaje się potwierdzać informacje wielu dziennikarzy o sojuszu PiS-Falenta w celu obalenia rządów PO w 2015 roku.
Jest to jednak bomba, która żadnego sondażu nie wysadzi. A na pewno nie notowań Prawa i Sprawiedliwości. Oto dlaczego:
1. W normalnie funkcjonującym kraju wątek związków polityków PiS z aferą taśmową byłby przez służby badany dzień i noc: mamy tu ordynarne przestępstwo, bardzo mocne podejrzenia o współudział i drastycznie amoralne działania skierowane w przeciwników politycznych. To sprawa, która na znanych polityków może sprowadzić wyroki i pozbawienie praw publicznych. To tyle, jeśli chodzi o normalny kraj. W którym nie żyjemy.
2. Nagromadzenie afer wokół PiS w ostatnich latach pobiło wszelkie rekordy III RP. Misiewicze, afera PCK, ukrywanie majątku przez premiera, sprawa Dwóch Wież, afera KNF, ostatnio także ujawnienie nazwisk szpiegów, długo by wyliczać. Mimo to PiS wybory europejskie wygrał w cuglach.
3. I nie chodzi tu nawet o to, że Polacy, jak dla poprawy samopoczucia lubią sobie powtarzać osoby o mindsecie Krystyny Jandy, "sprzedali się za 500 plus". Warto tu też przypomnieć mało wygodny dla demokratów fakt: PiS wygrał nie tylko głosami swoich wyborców, ale też z powodu setek tysięcy wyborców liberalnych, którzy zostali w domach. Skoro nawet te tabuny liberalnych wyborców miały w nosie łamanie konstytucji, państwo jednego człowieka i nieustanną sztafetę afer, dlaczego miałby to teraz zmienić "jakiś" Falenta.
4. Oczywiście, ktoś powie "to media nie zrobiły dość, żeby ludzie zrozumieli, o co chodzi". To kolejne zaklęcie na poprawę samopoczucia. Brutalna prawda jest inna. Oto najbardziej interesujące Polaków tematy według Google we wtorek 11 czerwca. Proszę tu znaleźć Falentę:
5. Najgorsze zostawiłem jednak na koniec. Dzień po wyborach nasza reperterka Aneta Olender rozmawiała z wyborcami z Jasienicy Rosielnej na Podkarpaciu, gdzie PiS zdobył 85 proc. głosów. Padło tam pytanie o największą przed wyborami aferę, czyli wzbogacenie się Mateusza Morawieckiego na działce kupionej od kościoła. Oto, co usłyszeliśmy:
– Morawiecki miał prawo kupić sobie takie działki. Akurat nadarzyła mu się taka okazja. Każdy by tak zrobił. Ktoś byłby głupi, gdyby z tego nie skorzystał – podkreślała rozmówczyni naszej reporterki.
Dlatego ujawnienie, że ten wyśmiewany, nieogarniający życia i języków "Kaczor", mógł obmyślić i udanie przeprowadzić plan obalenia liberałów przy użyciu jakichś kelnerów, tylko wzmocni u fanów wizerunek prezesa PiS jako genialnego, niezatapialnego stratega.
6. Przykro mi tu niszczyć czyjeś marzenia, ale sama ta afera, ani jakakolwiek inna, nie wygra za opozycję żadnych wyborów. Tak jak nie wygrały żadnych wyborów afery PCK, Dwóch Wież czy KNF, nie mówiąc już o najbardziej niszczącym państwo skoku na sądy.
Marka Falentę i jego mocodawców należy napiętnować i surowo ukarać, ale przedtem trzeba wziąć się do roboty na spotkaniach wyborczych z porywającym wyborców przekazem.