
Reklama.
Okazuje się, że to chyba księgowi mają w Ryanair do powiedzenia najwięcej. I dają reszcie personelu najpopularniejszych tanich linii lotniczych w Europie tylko tyle funduszy, by samoloty tankować nie zakładając najmniejszej zmiany kursu. Jeżeli coś w powietrzu nie pasuje do najbardziej ekonomicznego planu, maszyny Ryanair wpadają więc w prawdziwe tarapaty.
Jeśli linia lotnicza ma awaryjne lądowania trzy razy jednego dnia z powodu braku paliwa, to coś jest złego całym systemem. CZYTAJ WIĘCEJ
Szczególnie dotkliwie odczuli to ostatnio pasażerowie, którzy z liniami zarządzanymi przez kontrowersyjnego irlandzkiego biznesmena Michaela O'Leary'ego wybrali się w podróż do Hiszpanii. Aż trzy samoloty Ryanair musiały zakończyć lot lądowaniem awaryjnym i to jednego dnia! Piloci wszystkich tych trzech maszyn byli zmuszeni do natychmiastowego skrócenia lotu tak, by udało się posadzić je na lotnisku w Walencji. Pasażerowie Ryanair kupili natomiast bilety do Madrytu.
Do stolicy Hiszpanii żaden z lotów nie miał jednak szansy dotrwać. A na pewno nie bezpiecznie. Jak twierdzi Jörg Handwerg z niemieckiej organizacji Vereinigung Cockpit, która zrzesza pilotów samolotów pasażerskich i inżynierów lotu, w złych dla tanich linii lotniczych czasach Ryanair ma tyle awaryjnych lądowań na koncie, ponieważ samoloty tych linii tankowane są naprawdę minimalnie. Z założeniem, że w powietrzu nic nie zakłóci prostego, najbardziej ekonomicznego planu.
Paliwo to cały koszt latania
– Paliwo jest największym czynnikiem generującym koszty, szczególnie dla tanich linii lotniczych – stwierdził Handwerg na łamach "Financial Times Deutschland". Podkreślając, że zależność między ilością paliwa i kosztami lotu to zamknięty krąg. Im więcej paliwa w zbiornikach, tym cięższa jest maszyna, a tym samym... więcej paliwa zużywa. Piloci tanich linii zaznaczają, że rozumieją taką zależność, ale żądają jednak, by to do ich swobodnej decyzji nadal pozostawiono to, ile paliwa zabrać w powietrze zbiornikach.
– Paliwo jest największym czynnikiem generującym koszty, szczególnie dla tanich linii lotniczych – stwierdził Handwerg na łamach "Financial Times Deutschland". Podkreślając, że zależność między ilością paliwa i kosztami lotu to zamknięty krąg. Im więcej paliwa w zbiornikach, tym cięższa jest maszyna, a tym samym... więcej paliwa zużywa. Piloci tanich linii zaznaczają, że rozumieją taką zależność, ale żądają jednak, by to do ich swobodnej decyzji nadal pozostawiono to, ile paliwa zabrać w powietrze zbiornikach.
Bo dzisiaj to księgowi tanich linii wzięli na siebie tę decyzję, ale odpowiedzialność za bezpieczeństwo pasażerów wciąż spoczywa przede wszystkim na pilotach. Jörg Handwerg oskarża także Ryanair o to, że na pilotach, którzy zużywają najwięcej paliwa firma wywiera wielką presję, grożąc konsekwencjami służbowymi.
Po zamieszaniu wokół trzech awaryjnych lądowań jednego dnia głos zabrał także Ryanair. Linie nie potwierdzają jednak oskarżeń o oszczędzanie na paliwie i twierdzą, że wszystkie samoloty, które wylądowały w Walencji miały w zbiornikach paliwo pozwalające na co najmniej 30 minut lotu. Teoretycznie wystarczyłoby to na dolecenie do Madrytu, a może i kilka okrążeń nad tamtejszym lotniskiem.
Zaniepokojone nieco zbyt częstymi problemami maszyn należących do Ryanair ministerstwo transportu Hiszpanii postanowiło jednak wszcząć szczegółowe śledztwo, które ma wyjaśnić, czy ilość paliwa w ich zbiornikach rzeczywiście umożliwiała bezpieczne poruszanie się na hiszpańskim niebie.