Afera Amber Gold odbija się szczególnie głośnym echem w Gdańsku, skąd pochodzi założyciel spółki Marcin P. i gdzie miała ona swoją główną siedzibę. Amber Gold inwestował w gdańskiej zabytki, sponsorował tutejsze inicjatywy kulturalne. Powiązane ze spółką Marcina P. linie lotnicze w Gdańsku miały swoją bazę. Nic więc dziwnego, że w sprawie wreszcie zabrały głos miejskie władze.
Głos jest to jednak przewrotny i niejednoznaczny. Na swoim blogu prezydent Gdańska Paweł Adamowicz rozważa, kto jeszcze może być zamieszany w aferę wokół Amber Gold. Samorządowiec przypomina opinie ekspertów lotnictwa, którzy twierdzą, że loty krajowe w Polsce muszą przynosić straty, jeśli bilety kosztują poniżej 200 zł, a opłata w wysokości ok. 100 zł nie wystarcza nawet na pokrycie kosztów. "A więc kto dopłacał do tych biletów? Wniosek może być tylko jeden – większość klientów OLT jest uwikłanych w aferę" - pisze polityk Platformy Obywatelskiej.
W ten sposób prezydent Gdańska ironizuje na temat ciągłego poszukiwania nowych powiązań Marcina P. z przedstawicielami establishmentu. "Po średnio udanych występach polskich sportowców na Igrzyskach Olimpijskich polskim sportem narodowym staje się szukanie związków firmy Amber Gold z każdym kto miał z tą firmą przynajmniej sporadyczny kontakt. Wszyscy oni, w oczach nieustraszonych tropicieli, stają się współpracownikami Amber Gold, a więc stają się współwinnymi" – czytamy na jego blogu.
Trafne pytania?
Paweł Adamowicz stawia jednocześnie pytania, które wobec wielu z nas nie powinny przejść bez postawienia znaku zapytania. Zanim linie OLT Express zakończyły działalność przewiozły po kraju około 300 tys. zadowolonych pasażerów. Choć dzisiaj nazwa OLT Express kojarzy się równie pejoratywnie, co Amber Gold, to jeszcze kilka tygodni temu tanie bilety kupowała cała rzesza Polaków. "Dlaczego żaden z tej pokaźnej grupy kupując bilet nie zainteresował się skąd przewoźnik bierze pieniądze na działalność? Dlaczego nie zgłosił się do lokalnej delegatury służb tajnych z pytaniem o pochodzenia środków finansowych na działalność OLT Express?" – pyta dziś Adamowicz.
Zdając się sugerować, że zwykły klient OLT Express powinien mieć nie mniejsze wyrzuty sumienia, co np. syna premiera Michał Tusk, który dla spółki Marcina P. pracował. "Łatwo więc zauważyć, że ktoś – zapewne klient zwabiony zyskiem z lokat w Amber Gold – musiał dopłacić do każdego pasażera OLT kupującego bilet za 99 zł" - stwierdza prezydent.
Wyśmiać "logikę podejrzliwości"
Adamowicz zapewnia jednak, że przede wszystkim chce takimi rozważaniami pokazać "logikę podejrzliwości", którą według niego prowadzą politycy opozycji i cześć dziennikarzy goniących za sensacją. "Jeśli będziemy się trzymali logiki podejrzliwości, przypisywania wszystkim złej woli, to postawimy pod ściana oskarżenia wszystkich, którzy kiedykolwiek mieli jakikolwiek kontakt z Amber Gold. Od pasażerów OLT, przez gdańskich dominikanów, po dyrektora gdańskiego ZOO" (...) Chciałbym wyraźnie powiedzieć – dajmy spokój!" – wzywa.
Prezydent Gdańska tłumaczy bowiem, że tysiące klientów OLT w dobrej wierze kupiło bilety, dyrektor gdańskiego ZOO w dobrej wierze przyjął legalną darowiznę, tak samo, jak przeor dominikanów przyjął środki na konserwację bazyliki św. Mikołaja, a media udostępniły swoje łamy i czas antenowy dla reklamy Amber Gold i OLT Express. Paweł Adamowicz twierdzi, że w takiej samej dobrej wierze zabiegał też o fundusze na film Andrzeja Wajdy o Lechu Wałęsie.
"Żaden z nas – klientów OLT, pracowników ZOO, szefów mediów itd. – nie ma codziennego kontaktu z Komisją Nadzoru Finansowego, ABW, policją… I nie musimy mieć. Kierujemy się po prostu zaufaniem. Na jakiej podstawie mamy podchodzić z podejrzliwością i rezerwą do działających legalnie firm?" – podsumowuje.
Żaden z nas – klientów OLT, pracowników ZOO, szefów mediów itd. – nie ma codziennego kontaktu z Komisją Nadzoru Finansowego, ABW, policją… I nie musimy mieć. Kierujemy się po prostu zaufaniem. Na jakiej podstawie mamy podchodzić z podejrzliwością i rezerwą do działających legalnie firm? CZYTAJ WIĘCEJ