Polskie media wpadły na trop samolotu Departamentu Sprawiedliwości USA, który wylądował kilka dni temu w Warszawie. Nikt nie wie, dlaczego wizytował w stolicy, ale wokół niego urosło już sporo teorii spiskowych. Niektórzy twierdzą, że to samolot do zadań specjalnych. To jedną z takich maszyn transportowano podobno talibów do Guantanamo.
Kto był na pokładzie Gulfstreama N996GA należącego do Departamentu Sprawiedliwości USA? Tego nie wiadomo. W jakim celu przyleciał do Warszawy? To również nie zostało ujawnione. Wiadomo tylko, jak podaje "Wprost", że maszyna była na lotnisku im. Fryderyka Chopina, ale nikt nic nie wie na jej temat.
Jak udało nam się ustalić, samolot przyleciał do Warszawy 20 czerwca z lotniska Shannon w Irlandii, gdzie przebywał od 16 czerwca po przylocie tego samego dnia z Waszyngtonu. Nie ma jednak dokładnego planu lotu z Irlandii do Polski i to właśnie jest ta tajemnicza część jego historii.
Podobno maszyna wykorzystywana jest przez USA do transportu "osób specjalnych", takich jak terroryści lub osoby wrogie Stanom Zjednoczonym. Ma to być dość popularna praktyka po zamachach z 11 września. To właśnie w taki sposób mieli być przewożeni talibowie na przesłuchania do bazy w Zatoce Guantamo.
W marcu w mediach społecznościowych spekulowano, że Gulfstream N996GA poleciał do Wielkiej Brytanii, żeby przewieźć do kraju twórcę WikiLeaks Juliana Assange'a. Pisała o tym m.in. dziennikarka "The Guardiana" Carole Cadwalladr. Wiadomo jednak, że Assange został aresztowany w kwietniu, a samolot odleciał z Luton pod koniec marca.
Kogo tym razem miał zabrać? Może tym razem chodziło o Assange'a? Nie wiadomo. Samolot w Warszawie nie przebywał długo. 20 czerwca odleciał w kierunku Waszyngtonu.