Radomska kuria zawiadomiła prokuraturę o podejrzeniu molestowania dzieci przez księdza Stanisława Sikorskiego. 68-letni duchowny jest byłym współpracownikiem "Solidarności". Sprawę w reportażu z Radomia opisuje "Gazeta Wyborcza".
Ks. Stanisław Sikorski jest znaną postacią w diecezji radomskiej. W latach 1980–1990 był wikarym w parafii św. Barbary w Pionkach. Tam powołał do życia m.in. drużyny harcerskie, prowadził grupy ministrantów i szkolenia karate dla dzieci i młodzieży.
W grudniu 2018 r. prezydent Andrzej Duda odznaczył księdza Sikorskiego Medalem 100-lecia Odzyskania Niepodległości. – Gdy zobaczyłem transmisję, łzy mi popłynęły po twarzy. Wszystko wróciło – mówił "Gazecie Wyborczej" były ministrant z Pionek, dziś około 40-letni mężczyzna.
"Wkładał mi ręce w slipki"
Z jego relacji wynika, że był molestowany przez księdza, kiedy miał 9 lat. – To było na zimowisku dla ministrantów. Ksiądz tak to organizował, żeby spać na sąsiednim materacu, mówił, żeby nie zapinać śpiworów, bo ciepło. W nocy wkładał mi ręce w slipki. Byłem cały sparaliżowany strachem. Udawałem, że śpię – ujawnił.
Mężczyzna zaznaczył też, że nie był to jednostkowy przypadek i podał więcej przykładów skandalicznych zachowań duchownego, choćby z wchodzeniem z chłopcami pod prysznic.
Po wspomnianej transmisji z wręczenia medalu, mężczyzna złożył oficjalny wniosek o wszczęcie postępowania kanonicznego. Już kilka lat temu zawiadomienie dotyczące księdza Sikorskiego złożył też inny mężczyzna. Z jego relacji wynika, że ze sprawą nic nie zrobiono, a sam duchowny w rozmowie z biskupem wypierał się zarzucanych mu czynów.
Teraz – po drugim zgłoszeniu – kuria zawiadomiła prokuraturę. To jednak tylko ruch formalny, ponieważ ewentualne przestępstwa już się przedawniły.