Paweł Kowal to były poseł Prawa i Sprawiedliwości. Na swoim koncie na Twitterze ocenia, że tzw. "deforma edukacji" w wydaniu "dobrej zmiany" obniża szanse tych, na których PiS powinno zależeć szczególnie. Bo to właśnie dzieci z niezamożnych rodzin mają najmniejsze szanse na dostanie się do wymarzonej szkoły.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Zdaniem Pawła Kowala średniozamożni i biedniejsi mają obniżoną szansę na wymarzoną szkołę w wyniku tzw. deformy edukacji. Dlaczego? O to zapytaliśmy byłego posła PiS, który odszedł z tej partii w 2010 roku.
– Można dawać 500+, ale jeśli odbiera się szansę na wymarzoną szkołę, to jest to dużo istotniejsze niż dawanie 500+. To właśnie najbiedniejsi, co oczywiste, nie mogą pójść do szkoły, która kosztuje kilkanaście tysięcy dolarów rocznie, jeśli zabraknie dla nich miejsca w państwowej – ocenił Paweł Kowal w rozmowie z naTemat.
Kowal też wyjaśnił nam też, dlaczego opublikował tweety dotyczące wpływu reformy na najbiedniejszych i średniozamożnych. – W ostatnich dniach wkurzyłem się, że wielu komentatorów kpi sobie z tego, że obniża ona szanse. Ich rechot jest dla mnie niepoważny – tłumaczył. Zapytany przez nas o to, czy średniozamożnych i najbiedniejszych można łączyć z elektoratem PiS, nie chciał jednak dokonywać takich porównań.
Kowal zwrócił uwagę na paradoks 500+ także na Twitterze. Jego zdaniem, jeśli państwo daje 500+ w celu wyrównania szans, to nie może odbierać szans na wymarzoną szkołę dla tych, których nie stać na szkołę prywatną.
"Oligarchia zaczyna się od szkół. Bogaci znajdą rozwiązanie. Średniozamożni i biedniejsi mają obniżoną szansę na "wymarzoną" szkołę. Może to kogoś śmieszy ale właśnie to obniżenie szansy tym, których nie stać na drogie liceum s t a n o w i istotę problemu. Czas na gromki śmiech" – napisał w innym tweecie.
Rekrutacja do szkół średnich, w której biorą udział roczniki 2003/2004 sprawiła, że wielu uczniów zostało na lodzie. Chodzi o setki absolwentów gimnazjów i podstawówek, którzy nie dostali się do żadnej klasy i żadnej szkoły. I już dziś niektórzy z nich zapowiadają, że rozliczą z tego PiS za kilka lat przy urnach wyborczych.