– Obietnice wyborcze wiążą. To kwestia wiarygodności – mówi naTemat prof. Monika Płatek, która zajęłaby miejsce Roberta Biedronia w europarlamencie, gdyby lider Wiosny zgodnie z zapowiedziami zrzekł się mandatu. naTemat dowiedziało się z kręgów zbliżonych do Biedronia, że ten zapowiedział współpracownikom, że mandatu się nie zrzeknie, bo prof. Płatek miała dogadać się z Platformą Obywatelską. Co na to sama zainteresowana?
Redakcja naTemat dowiedziała się z kręgów zbliżonych do Roberta Biedronia, że miał stwierdzić, iż mandatu się nie zrzeknie, bo miała się pani dogadać z Platformą Obywatelską, więc po pani wejściu do PE Wiosna straciłaby jeden z trzech mandatów. Czy to prawda? Czy rozmawialiście o tym? I czy ma lub miała pani układ z PO?
Robert Biedroń nic takiego mi nie mówił, więc należałoby to sprawdzić u źródła. Trudno mi uwierzyć, że mógłby mówić coś takiego: to by ośmieszało lidera. Wielokrotnie wyrażając szczere poparcie dla idei Koalicji Europejskiej, ani nie sygnalizowałam ochoty na start z list Platformy, ani takich propozycji nie otrzymałam. Ani przed wyborami, ani teraz.
Mam za to ogromne pretensje do PO za ustawę Gowina z 2013 roku. Chodzi o ośrodek w Gostyninie, w którym niezgodnie z prawem więzi się osoby, które odsiedziały już swój wyrok.
Ta ustawa, podobnie jak ta obcinająca emerytury ludziom, którzy pracowali w MSW, rozpoczęła demontaż praworządności. Nie tylko więc moje wartości pozostają niezmienne, wiążą mnie także zobowiązania, jakie zaciągnęłam startując z listy Wiosny.
Ludzie pytają, kiedy obejmie pani mandat w PE?
Tak, ale sprawa jest w tym względzie jasna. Mandat sprawuje Robert Biedroń, a ja otrzymuję te pytania tylko dlatego, że to Robert Biedroń zapowiadał wielokrotnie przed wyborami do europarlamentu, że nie przyjmie mandatu lub zrzeknie się go po wyborach do PE.
Ma pani do niego żal o to, że jeszcze tego nie zrobił?
Nie. To nie jest sprawa, w której adekwatna jest kategoria żalu. Tu chodzi o coś innego. Wiosna jest młodą formacją. Robert Biedroń przekonał do siebie i do swojego programu prawie milion ludzi. Dał nadzieję na inną politykę, przedstawił konkretne rozwiązania. To wiąże i zobowiązuje. Nie można dopuścić do zatracenia energii ludzkiej, nadziei i kapitału społecznego, jaki został zgromadzony.
W tym wszystkim nie chodzi tak naprawdę ani o mnie, ani nawet o Roberta Biedronia, lecz o szansę, jaką Wiosna stworzyła – nie powinno się jej zaprzepaścić. W Wiosnę zaangażowało się mnóstwo fantastycznych osób z niesamowitą energią. To ogromny potencjał. Nie należy dopuścić, by się zmarnował.
Tylko w tym sensie postawa Roberta Biedronia w sprawie mandatu ma znaczenie. Jako lider młodej formacji musi być wiarygodny i pokazać, że wierzy w sukces swojego ugrupowania na scenie krajowej. Dlatego powinien dotrzymać słowa.
Ze względu na to powinien wystartować do Sejmu i startując oddać mandat, by dać dowód na to, że wierzy w swoją formację. Może też powiedzieć, że zmienił zdanie i w ogóle nie będzie startował do Sejmu, byle jednak postawił sprawę jasno.
Prawie milion osób, w tym ja, uwierzyło Robertowi Biedroniowi w to, że w polityce może być inaczej. To na Robercie Biedroniu, jako na szefie Wiosny spoczywa obowiązek, by nie dopuścić, by część tych ludzi poczuła się wykorzystana. Nie można ludzi stracić ani zawieść. Tu chodzi o wiarę w Wiosnę, ale też o wiarę, że w ogóle można zaufać nowemu politykowi. To kwestia nie tylko tego, co jest tu i teraz, ale naszej przyszłości.
Czuje się pani wykorzystana?
Jestem dorosłą osobą odpowiedzialną za własne czyny. Zgodziłam się na start w wyborach z listy Wiosny, bo zgadzam się z jej postulatami. Robert Biedroń jako jedyny odważnie zabrał głos w kwestiach, które inni politycy wolą omijać bokiem.
Podziwiałam jego pracowitość na różnych polach i pozytywne efekty jego działań. Wynik, jaki Wiosna otrzymała, być może poniżej oczekiwań, nie zwalnia jednak z zaciągniętych zobowiązań. Nie wolno ludzi zawieść.
Tu nie chodzi więc o konflikt między mną a Biedroniem, bo czegoś takiego w ogóle nie ma. To kwestia zasad. Mam 66 lat, wykładam na Uniwersytecie Warszawskim. To, co się będzie ze mną działo, jest mało istotne, gdy weźmiemy pod uwagę punkt historyczny, w jakim jesteśmy.
Co to za punkt?
Ważą się nasze losy. Rozmontowany mamy system parlamentarny, zniszczoną służbę cywilną, rozbuchany system policyjny, wykoślawianą edukację, marnowaną kulturę, demontowane samorządy, zadłużany kraj, niszczony system niezależnej prokuratury i sądów… W praktyce wycofujemy się z Unii Europejskiej, skazujemy się na marginalizację w regionie i w świecie.
Gotowa jest już skrzynka z narzędziami do eliminowania nieprawomyślnych w zakładach karnych i psychiatrycznych. Jeśli obecnie rządzący w jednej czy drugiej koalicji zdobędą znów większość, a może nawet co gorsza większość konstytucyjną, rządzić będą choćby terrorem niszcząc dowolnie wybrane jednostki i grupy.
Z tej perspektywy ani ja, ani Biedroń, nie jesteśmy ważni. To nie jest kwestia personalna. Do cholery naprawdę tu nie o to chodzi. Tu chodzi o efekt: o Polskę, w jakiej będziemy żyć.
Proszę spojrzeć, co się dzieje w kontekście wyborów do parlamentu. Jest połowa lipca, a po stronie opozycji panuje nieodpowiedzialny chaos. Powinna być mobilizacja i wyciągnięcie wniosków z błędów kampanii. A tego brakuje – i to nie tylko po stronie Wiosny.
Czym się pani teraz zajmuje?
Bez zmian - wykładam na Uniwersytecie Warszawskim. W ramach tej pracy walczę z codziennym naruszaniem prawa i bezprawnym pozbawianiem ludzi także wolności, w tym w ośrodku w Gostyninie, instytucji powołanej do życia w poprzedniej kadencji ustawą Gowina. Tam nie wypuszcza się nawet tych, których zwolnienie nakazał Sąd Najwyższy.
Staram się na różnych polach zwalczać plagę przyzwolenia na dyskryminację kobiet i ludzi nieheteronormatywnych, których obecna władza, niezdolna do rządzenia bez wskazywania wrogów, wyznaczyła do nękania po Żydach i uchodźcach.
I oczywiście wspieram prezydenta Rafała Trzaskowskiego, który realizuje w Warszawie politykę równości… Myśli pani, że to może być brane za współpracę z PO? Ok, jeśli tak, to może warto zauważyć, że dobrze się dzieje, gdy mamy wspólne obszary współpracy: Wiosna i PO. Ludzi w Wiośnie, których znam, stać na dojrzałość.
Będzie pani kandydowała jesienią do Sejmu lub Senatu?
Nie. Jeszcze przed wyborami do Parlamentu Europejskiego podziękowałam Marcinowi Anaszewiczowi za propozycję startu do Senatu. Do Sejmu też ani się nie wybieram, ani nikt mnie tam też szczególnie nie ciągnie.