
– To bardzo długa wycieczka przez moje życie. Zaczęło się od tego, że dzień przed Powstaniem Warszawskim mama wywiozła mnie ze stolicy do braci mieszkających w Piotrkowie Trybunalskim. Udawała Niemkę w pociągu. Prawdopodobnie uratowała mnie i sobie życie – wspomina w rozmowie z naTemat Michał Urbaniak. Jego nowa płyta "For Warsaw with love" ukaże się 26 lipca w związku z obchodami 75. rocznicy Powstania Warszawskiego.
A bez jazzu przecież nie byłoby też rapu.
Jedno z najstarszych moich wspomnień, to ruiny Warszawy i zniszczona Starówka. Pamiętam to jak przez mgłę, ale ten obraz mam ciągle przed oczami. Wychowałem się jednak w Łodzi. Mając 17 lat ponownie wróciłem do Warszawy. To była dość nagła decyzja. Grając w Łodzi, usłyszał mnie Zbyszek Namysłowski. Powiedział, że gdybym mieszkał w Warszawie, to gralibyśmy razem. Spakowałem się i następnego dnia przeprowadziłem się. W Warszawie również studiowałem.
Warszawa dla Polski jest jak Nowy Jork dla Amerykanów. Jeśli kogoś się poznaje w Nowym Jorku, to pyta się: "Skąd przyjechałeś?". Większość nowojorczyków jest spoza miasta. Amerykanie uznają jazz za swoją muzykę, ale jak ktoś dobrze gra, to jest po prostu swój człowiek.
