Łódź zasłynęła swego czasu kurtuazyjną wojną kibiców na murach. Jednak nie zawsze to wygląda tak zabawnie. Gdy robotnicy próbowali usunąć antysemicki napis z zabytkowej kamienicy, na przeszkodzie stanęli im okoliczni kibole. Do akcji musiała wkroczyć policja.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
"Łowcy Żydów" to nienawistne motto kiboli, które noszą na szalikach i "dekorują" nimi ściany. W Łodzi obraźliwe graffiti od kilku lat szpeci ślepą ścianę famuły przy ulicy Ogrodowej 28 (napis jest nawet widoczny w mapach Google). Jest bardzo sugestywne: słowo "Łowcy" jest w barwach ŁKS-u, a "Żydów" w kolorach Widzewa.
Napis zgłosili Zarządowi Lokali Miejskich Eliza Gaust z Centrum Dialogu im. Marka Edelmana oraz Dawid Gurfinkiel z łódzkiej gminy żydowskiej, który poczuł się nim obrażony. – Jako Polak, Żyd ale przede wszystkim jako łodzianin – mówił "Dziennikowi Łódzkiemu".
Zarząd Lokali Miejskich wysłał tam szybko ekipę sprzątającą, ale samo usunięcie bohomaza nie poszło już tak błyskawicznie. Na miejscu pojawili się obrońcy napisu, którzy byli agresywni, grozili robotnikom i zapewniali, że ich "dzieło" zostanie odtworzone.
W czwartek poproszono o pomoc policję i Straż Miejską, która miała czuwać nad ekipą usuwającą pseudo-graffiti. Nie było to łatwe, bo kamienica jest wpisana do ewidencji zabytków - nie można zamalować napisu farbą, tylko trzeba go zeszlifować z cegieł. Prace miały potrwać kilka dni, ale napis już został usunięty - w piątek. Policja nie odnotowała żadnych awantur.