
Pikniki rodzinne PiS przyciągają tłumy? Frekwencja sobotniej imprezy w położonym obok Kołobrzegu Dygowie budzi wiele wątpliwości. Na scenie pojawił się bowiem zespół wyglądający na przybyszów z odległych o 100 km Kaszub. Przypadkiem wydało się też, że innych uczestników dowożono aż spod Szczecina.
Partii Jarosława Kaczyńskiego bardzo zależało na tłumach w Dygowie. W organizację pikniku mocno zaangażowali się lokalni działacze, by uniknąć frekwencyjnej wtopy. – Wynająłem autokar, który będzie dowoził ludzi z Kołobrzegu, bo zakładamy, że będą tacy, którzy nie będą mieli transportu. Moim pomysłem było to, żeby zrobić plakaty i rozwiesić je w Kołobrzegu i po gminach, bo mamy teraz dziesiątki tysięcy wczasowiczów – mówił w rozmowie z naTemat Krzysztof Plewko, wiceprzewodniczący Rady Miasta Kołobrzeg.
W tym kontekście powracają też pytania o zaskakującą frekwencję na poprzednim pikniku PiS, który zorganizowano w Stężycy. To akurat prawdziwe Kaszuby, gdzie... partia rządząca nie notuje wysokiego poparcia (w majowych wyborach europejskich PiS zwyciężyło jedynie w 4 z 14 powiatów lezących w kaszubskich granicach).
