Trwają próby dotarcia do grotołazów, którzy w czwartek zeszli do Jaskini Śnieżnej w Tatrach. Każda godzina zmniejsza ich szanse na przeżycie, grozi im bowiem hipotermia. Mówił o tym w poniedziałkowe popołudnie naczelnik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego Jan Krzysztof.
Obecnie trwa zmiana ratowników na miejscu akcji w jaskini. To jedna z trudniejszych wypraw w historii tatrzańskiego ratownictwa. Jak mówił Jan Krzysztof, nie wiadomo, gdzie są grotołazi, choć są pewne przypuszczenia. – Ten odcinek, który popróbujemy udrożnić, ma około 30 metrów. W którym miejscu są i czy tam są, tego nie wiemy – dodał.
Ekipa ratunkowa próbuje dostać się do grotołazów od drugiej, suchej strony. – Samo dostanie się do tego miejsca od "mokrej" strony jest bardzo trudne i wymagałoby wielkiej pracy, a ewentualny transport tamtędy jest prawie niemożliwy – tłumaczył TOPR-owiec.