Emilia S., która współpracowała z byłym już wiceministrem sprawiedliwości Łukaszem Piebiakiem w organizowaniu masowego hejtu na sędziów, wydała oświadczenie. "Ten cały hejt robiłam dla Polski. Ponieważ wierzyłam, że walczę ze złymi ludźmi” – napisała. Jak wynika ze słów kobiety, dopiero potem przekonała się, że postępowała źle.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
"Potem na własnej skórze odczułam, jak działa ta maszyna zakłamania, manipulacji, hejtu i gnębienia" – czytamy w oświadczeniu, które pierwszy opublikował portal Gazeta.pl. Kobieta dodała, że niczego nie robiła dla siebie, dla pieniędzy czy korzyści w postaci miejsca na liście wyborczej.
"Kocham Polskę, moje serce było i jest po prawej stronie. (…) Przyjmowałam za prawdę, że Polsce szkodzi kasta, czyli konkretni sędziowie, którzy sprzeciwiają się robieniom porządków w wymiarze sprawiedliwości" – czytamy. Jak dodaje, była naiwna, wierzyła, że proszą ją o pomoc "ci lepsi, ci, którym Polska, a nie własna kariera i kieszeń leżą na sercu". "Patrioci, prawdziwi Polacy" – stwierdziła.
Ze słów kobiety wynika, że się pomyliła. "Zostałam zdradzona, upodlona, zostawiona sama sobie, bez niczego, bez pracy, pieniędzy, dachu nad głową, ale za to z grupą wrogów - osób, na które hejtowałam i osób, które mnie do tego hejtu zaangażowały. Klapki opadły mi z oczu" – napisała.
Kaja się za to, co robiła, pisze, że działania, w których brała udział, to metody rodem z poprzedniego ustroju. "To, co robiłam, było obiektywnie złe. Nie da się tego usprawiedliwić. (…) Przepraszam tych, których hejtowałam. Żałuję tego. Chciałabym umieć cofnąć czas" – wyznała.
Kim jest Emilia S. Emilia S. miała współpracować z Łukaszem Piebiakiem przy zorganizowanej nagonce na sędziów, którzy byli krytyczni wobec reform sądownictwa w wydaniu Prawa i Sprawiedliwości. Informacje o kampanii nienawiści wymierzonej w pracowników wymiaru sprawiedliwości ujawnił portal Onet.
Emila S. miała pisać donosy obyczajowe na sędziów, rozsyłać je po mediach i rozsiewać w internecie. Wszystko w ramach oczerniania przez partię tych, którzy pozostali wierni demokratycznemu trójpodziałowi władzy.
Ofiarą tych działań miał paść między innymi prezes Stowarzyszenia Iustitia, sędzia Krystian Markiewicz. Emila S. oraz Jakub Iwaniec, prawa ręka wiceministra Piebiaka zastanawiali się, jak nagłośnić insynuacje o tym, że sędzia Markiewicz mógł mieć romans z żoną innego sędziego z Iustitii.