Dziennikarz i pisarz Ziemowit Szczerek postanowił podzielić się na Facebooku swoim snem. Co mu się śniło? Pielgrzymka na Giewont zorganizowana przez... arcybiskupa Marka Jędraszewskiego. Tymczasem nie cichnie dyskusja wobec krzyża na Giewoncie, na którym ostatnio doszło do tragedii.
Do zdarzenia postanowił odnieść się dziennikarz i pisarz Ziemowit Szczerek. Na Facebooku opisał on sen, w którym występuje kontrowersyjny arcybiskup "od tęczowej zarazy" Marek Jędraszewski.
"Śniło mi się, że (...) wezwał do postawienia na Giewoncie lasu krzyży metalowych, i do zorganizowania tam masowej pielgrzymki Rodziny Radia Maryja, Klubów Gazety Polskiej, polityków Prawa i Sprawiedliwości i Konfederacji, a także Młodzieży Wszechpolskiej, Organizacji Narodowo-Radykalnej i innych zrzeszeń tego typu" – napisał dziennikarz.
Szczerek dodał, że w jego śnie Jędraszewski ogłosił, że "pielgrzymka ma się odbyć podczas burzy z piorunami, żeby udowodnić, że Jezus kocha Polskę i nie skrzywdzi swoich owieczek". "I że wszyscy mają się trzymać za ręce" – zaznaczył na koniec Szczerek.
Wpis nie wszystkim się spodobał. Szczerka skrytykowały praktycznie wszystkie prawicowe media.
Pioruny uderzają w krzyż?
Tymczasem nie cichną spekulacje, co było przyczyną aż tak dużej liczby ofiar i rannych na Giewoncie. Pojawiają się głosy, że za wszystko odpowiedzialny jest krzyż, który może przyciągać pioruny.
Tę teorię zdementował jednak fizyk Tomasz Rożek, który wyjaśnił na Twitterze, że krzyż "jest na szczycie, więc w jego okolicy pioruny i tak by uderzały". "On działa dokładnie jak piorunochron. Uderzenie w krzyż zmniejsza prawdopodobieństwo uderzenia w inne obiekty – podkreślił.
W podobnym duchu wypowiedział się ratownik i przewodnik górski oraz taternik Apoloniusz Rajwa w portalu gość.pl. Podkreślił on, że z powodu metalowego krzyża na szczycie są częste wyładowania, jednak "pioruny biją wszędzie". – Mam zdjęcie, na którym widać trzy pioruny, które uderzyły w Giewont i tylko jeden trafił w krzyż. Jeden w tym samym czasie uderzył w grań długą Giewontu, a ten trzeci w jego dolne partie – wyjaśnił.
Według Rajwy znacznie niebezpieczniejsze od krzyża są klamry i łańcuchy, które pomagają turystom we wspinaczce. Jak podkreślił taternik, to tam "schodzi ładunek elektryczny po mokrej skale”.
– Nie można przesadzać i ogłaszać, że Giewont jest niebezpieczny, bo stoi tam krzyż – dodał Rajwa i przypomniał, że od 1901 do 2001 roku na szczycie było 67 śmiertelnych wypadków, ale od uderzenia pioruna zginęło "tylko" 5 osób.