Kilka dni temu rozpoczęliśmy cykl o studentkach Katedry Mody warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, które, zaledwie po drugim roku studiów, dostały się na staże do największych domów mody na świecie.
Tym razem przepytujemy Julię Kaletę, która odbywa właśnie staż u Jonathana Saundersa, jednego z czołowych projektantów brytyjskich, bez którego nie wyobrażamy sobie współczesnego Londynu.
Czym się zajmujesz u Jonathana?
W chwili obecnej pracuję w sample roomie. Zajmuję się głównie wycinaniem i krojeniem materiałów. Robimy takie próbne wersje ubrań i wysłamy je do karwcowej. Pracuję w pokoju z konstruktorkami i dwoma innymi stażystami. To u nas powstają wszystkie wykroje do wszystkich kolekcji. W związku z tym, często też kopiujemy wykroje. Wtedy przychodzi Neha, moja przełożona, i mówi : „trzeba skopiować Katryn Dress”. Rozkładamy papier i kroimy. Kopie idą potem zwykle do produkcji. Kopiujemy też dla konstruktorek, które muszą coś jeszcze poprawić. Sprawdzam również szablony, wracające z fabryk; patrzę, czy nie zgubiły się jakiś elementy. Muszę je posegregować, bo często wracają pomieszane. Ostatnio pomagałam w uporządkowaniu wszystkich wykrojów do kolekcji Resort 2013. Robiłam nowe koperty z wykrojami. W Adobe Illustratorze poprawiałam rysunki techniczne, robiłam tabelki z informacjami o wykrojach. Oprócz tego musiałam jeszcze sprawdzać jakość tkanin, które przyjechały z fabryki. W tym celu rozwija się całą belę materiału i sprawdza, czy nie ma na nim zaciągnięć, zacieków, plamek. O dziwo, jest ich czasem bardzo dużo. Zaznacza się je małą, białą naklejką. Ostatnio na sześć nowych rolek z materiałami, nie było ani jednej bez wady.
Czy spodziewałaś się, że będziesz na stażu w prestiżowym domu mody?
Miałam wielkie opory przed wysłaniem portfolio. Nie wiedziałam, jak to powinno wyglądać i – mimo wielu rozmów z naszą wykładowczynią Martiną Spetlovą, która sporo wie o stażach – byłam kompletnie zablokowana. Jednak, kiedy zobaczyłam, że moje koleżanki rozsyłają portfolia jak szalone – i to do największych domów mody! – i dostają odpowiedzi, wysłałam swoje portfolio. Po kilku dniach dostałam odpowiedź od Saundersa z pytaniem, czy mogę przyjechać na rozmowę kwalifikacyjną jeszcze w tym tygodniu. Sparaliżowało mnie! Miałam na głowie poprawkę z Materiałoznawstwa i stwierdziłam, -że nie dam rady teraz lecieć do Londynu. Trudno, nie odpisuje – pomyślałam. Na szczęście moja koleżanka z Katedry wybiła mi to z głowy. Napisałam w końcu, że bardzo mi zależy, ale mam jeszcze egzaminy. Wtedy grzecznie zapytano mnie o dogodny termin, no i poleciałam.
Plusy twojego stażu?
Pracuję w międzynarodowej ekipie, z Izraelką, Chinką, Brytyjczykami i Hinduską. Szkolę fachowy język i naprawdę dużo się uczę. Wycinanie i praca z wykrojami to coś, co każdy projektant musi mieć w jednym palcu. Pracuję z głównymi konstruktorkami, mogę je o wszystko spytać. Widzę, jakich oznaczeń używają, żeby krawcowe, wiedziały jak co zszyć. Przyglądam się, jak działa studio projektanta; kto jest za co odpowiedzialny. Czuję też, że jestem bardzo blisko tej prawdziwej mody. Jonathan Saunders jest bardzo często w studiu. Mogę czasem zobaczyć, jak robi przymiarki na modelkach. W zeszłym tygodniu żegnaliśmy jedną z pracowniczek – Emilly. Odeszła, żeby zostać szefową departamentu nadruków w Celine. Chciałam nią wtedy być. Byłam w szoku, że to się dzieję tuż obok mnie.
Minusy?
Przede wszystkim koszty. Staż jest bezpłatny i trwa 3 miesiące. Praca na pełnych obrotach trwa przez 5 dni w tygodniu. Przed pokazem będę pracowała również w nocy i w weekendy, więc nie ma szans, by jeszcze gdzieś zarabiać. Bez pomocy rodziców i stypendium z Erasmusa nie dałabym rady.
Jakieś anegdotki? Przygody? Spotkania ze sławami tego świata?
Podczas tygodnia próbnego, wracając z lunchu, spotkałam Jonathana Saundersa. Stał przed drzwiami do studia. Tak trochę bokiem. Gdy podchodziłam do wejścia, nagle się odwrócił i dziwnie na mnie spojrzał. Wtedy bardzo cicho powiedziałam „Hi”. Chyba zbyt nieśmiało, bo spojrzał na mnie wzrokiem pełnym nieporozumienia. W końcu wyciągnął do mnie rękę i powiedział, niezbyt radośnie, „Hi, I'm Jonathan”. „Hi, Im' Julie” - odpowiedziałam, podając rękę. Ze studia wyszła Emilly i poszli razem na lunch. Kiedy wróciłam do pracy, moja przełożone Neha, poprosiła mnie na słówko. „Julia, is it true that you didn't say Hi to Jonathan??”. Skamieniałam! Serce mi zaczęło walić. To był mój drugi dzień próbnego tygodnia! Stwierdziłam, że Jonathan mógł nie chcieć u siebie stażystów, którzy nie mówią mu „Hi”, albo, co gorsza, nie wiedzą, że on to on. Odpowiedziałam, że przywitałam się z Jonathanem, ale bardzo cicho i on chyba nie usłyszał. „No właśnie, byłam pewna, że to zrobiłaś!” – powiedziała Neha. Spytałam, czy to on sam ją o tym poinformował? Odpowiedziała, że wie od Emilly. To ta Emilly, która w zeszły czwartek odeszła do Celine. Wróciłam do cięcia materiałów, ale ręce mi się trzęsły. Dziś ta sytuacja wydaję mi się nieznacząca, ale wtedy miałam wrażenie, że uraziłam Jonathana i wszyscy o tym wiedzą. I że to mój koniec. Kiedy ochłonęłam, uświadomiłam sobie, że muszę być bardziej odporna. Następnego dnia dostałam informację, że przyjmują mnie na 3 miesiące.