Jeśli planowana przez Prawo i Sprawiedliwość reforma ZUS dojdzie do skutku, to mocno uderzy po kieszeniach polskich przedsiębiorców. Dostaną znacznie mniej pieniędzy "na rękę".
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Rząd PiS zapowiedział, że składka będzie uzależniona od dochodu. – Po wprowadzeniu Małej Działalności Gospodarczej, czyli (ZUS-PAP) od przychodu, idziemy w kierunku liczenia ZUS-u od dochodu i takiego zagwarantowania, żeby było łatwiej tym, którzy mają niższe dochody, którzy się rozkręcają, inwestują – powiedział premier Mateusz Morawiecki.
Co to może oznaczać w praktyce dla lepiej zarabiających przedsiębiorców, czyli tych rozliczających się z fiskusem za pomocą podatku liniowego? Drastyczny spadek dochodów na rękę.
"Gdyby rząd 'na twardo' wprowadził składki na ZUS od dochodu, to przy dzisiaj obowiązujących stawkach (na ubezpieczenie emerytalne, rentowe, chorobowe i wypadkowe, zdrowotne oraz na fundusz pracy) przeciętny, powyższy przedsiębiorca (płacący podatek liniowy) i osiągający dochód w wysokości 20 tys. zł zarobiłby na rękę aż o niemal jedną trzecią mniej!" – podaje "Rzeczpospolita". Czyli zamiast 15,4 tys. zł, zostałoby mu 10,4 tys. zł - właśnie przez wzrost składek na ZUS.
Z kolei przedsiębiorcy z miesięcznym dochodem wynoszącym 5000 zł płaciliby 2154 tys. zł składek na ZUS, przy 10 tys. zł dochodu - 4309 zł, a przy 15 tys. zł - 6463 zł.
"Rzeczpospolita" dodaje, że to tylko scenariusz przy "twardych" założeniach. Może się to zmienić jeśli np. rząd PiS wprowadziłby limit dochodu, od którego będą liczone składki.