Jarosław Kaczyński chce wprowadzić solidarność między pracodawcami i pracownikami, zapewniając jednocześnie, że PiS nie jest partią neomarksistowską. Celem prezesa PiS jest budowa polskiej wersji państwa dobrobytu. O tym wszystkim mówił w czwartek w Gdańsku.
– My chcemy doprowadzić do tego, żeby ten uśpiony polski kapitał ruszył ku unowocześnieniu polskiej gospodarki. Jesteśmy partią, która wie, że przedsiębiorcy są siłą – mówił Jarosław Kaczyński podczas konwencji regionalnej w Gdańsku. W czwartek prezes PiS wyjaśniał, na czym ma się opierać polska droga do dobrobytu.
Jarosław Kaczyński stwierdził, że PiS jest partią solidarności społecznej. – To jest także solidarność między pracodawcą a pracobiorcą. To jest jedyna dobra podstawa rozwoju naszej gospodarki, rozwoju Polski, wzrostu stopy życiowej. I tego, co nam się jako Polakom należy, nam się należy poziom życia taki jak na Zachodzie – stwierdził Kaczyński.
Prezes PiS stawia jasno określony cel, jest nim budowanie polskiej wersji państwa dobrobytu.
– To polityka zmierzająca do tego, żeby Polakom się po prostu lepiej żyło, żeby lepiej zarabiali. Ale to jest polityka racjonalna i wpisująca się w taki dużo większy, bardziej długoterminowy plan, który ma doprowadzić do tego, że nasz kraj najpierw osiągnie przeciętną UE, później przeciętną tzw. starej UE, a w końcu dogonimy naszych zachodnich partnerów – stwierdził prezes PiS.
Jednocześnie prezes partii rządzącej postanowił uspokoić wszystkich tych, którzy w jego słowach doszukują się ideologii marksistowskiej i zapowiedzi podziału wypracowanych przed przedsiębiorców dóbr pośród pracującego ludu miast i wsi.
– Nie można przyjmować, jak pewna pani profesor, takiego klasowego punktu widzenia. Walki klas, że jest klasa średnia, która zwalcza tę niższą, żeby ona za dużo przypadkiem nie zarabiała. Otóż nie, my się z tą koncepcją, w istocie postmarksistowską, zdecydowanie nie zgadzamy – zaznaczył Kaczyński.
Wzrost pensji minimalnej, druga "trzynastka" dla emerytów i dalsze reformy sądownictwa – to tylko część z nich.
– Na koniec 2020, czyli za kilkanaście miesięcy minimalna pensja będzie wynosiła 3 tys. zł – obiecał Jarosław Kaczyński, ale po chwili... jeszcze podbił stawkę. – Do 2023 r. pensja minimalna wyniesie 4 tys. zł – ogłosił.
Dalej polityk zapewnił, że w 2021 r. emeryci będą mogli liczyć na kolejną "trzynastkę", a rolnicy otrzymają "pełne dopłaty do hektara na europejskim poziomie".