Kolejny dzień festiwalu w Sopocie przed nami. Dziś koncert ku czci Beatlesów, których utwory będą wykonywać tak "wybitni" artyści jak Anna Wyszkoni, Bracia czy też Łukasz Zagrobelny. Tymczasem przyjrzyjmy się innym muzykom popełniającym grzech złego coveru.
Są pewne świętości, które naprawdę najlepiej pozostawić w spokoju. Jedną z nich jest z pewnością zespół Queen i twórczość Freddiego Mercurego. Adama Lamberta, gwiazdę amerykańskiej młodzieży, można cenić lub nie, lecz powinno trzymać się z dala od utworów skomponowanych tylko i jedynie dla Freddiego. Adam śpiewa, że "show must go on", ale zdecydowanie nie. Queen skończył się wraz ze śmiercią genialnego lidera, a odcinanie kuponów od sławy jest zwykłą tandetą i brakiem szacunku dla zmarłego.
Cascada – Everytime You Touch
Cascada jest mistrzynią coverów, ten niemiecki zespół dwie pierwsze płyty poświęcił na coverowaniu innych, lepszych i gorszych piosenek. "Everytime You Touch" było ich pierwszym wielkim przebojem. Agresywne, bez żadnych emocji, na tandetną dyskotekę. Trudno przypuścić, że oryginał w wykonaniu Maggie Reilly był zupełnym przeciwieństwem "twórczości" Cascady – delikatny, przepełniony uczuciami i gitarowy. Zderzając te dwa kawałki ciarki przechodzą po plecach.
Już dziesięć lat minęło od wydania płyty "First" przez nowojorski boys band B3, a mi ciągle trudno otrząsnąć się z szoku spowodowanym aż tak fatalnym przetworzeniem hitów Bee Gees. Tę ostatnią kapelę można oceniać różnie, lecz nie można pominąć jej wkładu we współczesny pop. Tego z kolei nie można powiedzieć o trzech chłopcach pragnących zbudować sławę na odgrzewanych kotletach w tak niestrawnej zasmażce, że nie pozostaje nic innego jak płytę połamać na drobne kawałki, splunąć na szczęście przez lewe ramię, a resztki krążka spalić. Tragedy!
A*Teens – Gimme Gimme Gimme
Niby wszystko się zgadza – dwóch facetów, dwie dziewczyny, Szwecja, disco. Ale jednak jest dramat. A*Teens świetnie się wkomponowali w lata dwutysięczne, które tak bardzo szukały swojej tożsamości muzycznej, że łykały wszystko. I niestety łyknęły też koszmarki naśladujące legendarną ABBĘ. Naśladującą dość nieudolnie, gdyż zremasterowana muzyka mistrzów disco plus układy taneczne rodem z klipów Britney Spears straszą.
ABBA po polsku – Mamma Mia
Polska też doczekała się swojej ABBY. Zespół o zaskakującej ABBA po polsku działał w pierwszej połowie lat 90. i z radością raczył nas swoimi interpretacjami przebojów szwedzkiej grupy. Całość okazuje się nie być żartem ani performance'em artystycznym. To się działo na poważnie. Ciekawostka: w pięćdziesiątej sekundzie wideo w lusterku pojawia się postać niebezpiecznie podobna do Lady Gagi. Przypadek?
Urszula – Kto by Cię chciał pokochać
Urszula i reggae? Tylko na składance RMF FM. Prawie cała składanka "Moja i Twoja muzyka" wydana w mrocznym dla muzyki roku 2003 jest przykładem tego jak i kto nie powinien wydawać coverów. Przedziwny teledysk, Urszula wdzięcząca się do kamery i ten moment, w którym dochodzi do nas, że to piosenka Boba Marleya.
Zdzisława Sośnicka – Nie czekaj mnie w Argentynie
Zdzisława Sośnicka zachwycała. Aparycja, głos, szeroki gest sceniczny. Piękne ballady porywały tłumy, artystce wróżono wielką karierę zagraniczną. Ta ostatnia niestety nie wyszła, podobnie i również niestety jak powyższa piosenka. Nie można mieć pretensji do samej Zdzisławy – jej nienaganny głos, włos i strój porażają, gorzej już ze słowami coveru Madonny: "gdy ksiądz mnie pytał, czy ja go chcę / przez moment wydało mi się / że nie on, ale Ty stoisz tuż obok mnie / i nie uciekłam".
A jak będzie dziś w Sopocie? Patrząc po doborze artystów nie zapowiada się ciekawie. Ania Wyszkoni śpiewająca "Yesterday", Bracia z "Yellow Submarine" czy Ryszard Rynkowski podrygujący do "Twist and Shout" mogą przyprawić o zawrót głowy. Są pewne rzeczy, które zwyczajnie zostały zrobione idealnie i nie wymagają poprawek? Interpretacji? Jasne, internet stoi otworem i zapraszam do dzielenia się dobrym i złym materiałem. Ale żeby od razu na do Opery Leśnej?