Nie zrobi tego ZUS ani nikt inny. Do oszczędzania na własną emeryturę zmusi cię tylko jedno
Monika Przybysz
02 października 2019, 06:31·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 02 października 2019, 06:31
Na ostatnich mistrzostwach świata w koszykówce filarem reprezentacji Argentyny był 39-letni Luis Scola. Najstarszy obecnie gracz NBA - Vince Carter — rozgrywa w legendarnej lidze swój 22 sezon, więc łatwo domyślić się, że 40-stkę przekroczył (dwa lata temu). Największe turnieje tenisowe wygrywa 38-letni Roger Federer, rok młodsza Serena Williams wciąż bywa rozstawiana z “jedynką”. Jak widać, myśl o sportowej emeryturze można dzisiaj odkładać coraz dłużej. A o tej prawdziwej?
Reklama.
Tu sprawa jest bardziej pilna. Jeśli w najbliższej perspektywie nie macie w planach podpisania gwiazdorskiego kontraktu z producentem odzieży sportowej ani nie grozi wam transfer do Toronto Raptors, myśl o tym, z czego będziecie się utrzymywać za lat, powiedzmy, 30-40 powinna wam spędzać z powiek przynajmniej odrobinę snu.
Dlaczego? Bo to, co dzisiaj wrzucacie do ZUS-owskiego worka wcale nie zostanie zamknięte w sejfie, do którego za parę dekad dostaniecie szyfr. Wasze składki wydają dzisiejsi emeryci.
Skoro tak, to w teorii na wasze emerytury powinny zarabiać wasze wnuki, prawda? Niekoniecznie. Z wyliczeń OECD wynika, że jeśli właśnie zbliżacie się do 30-stki, to zostało wam jeszcze sporo czasu… żeby wymyślić, jak utrzymacie się za równowartość 38,6 proc. waszej ostatniej pensji.
Dzisiaj niektórzy mają skłonność, by sprawę emerytury nieco bagatelizować, ale do tego typu faktów warto podejść na serio i wreszcie spełnić marzenia naszych rodziców: zacząć zachowywać się jak poważni ludzie. A co poważni ludzie robią, by zabezpieczyć swoją przyszłość? Oszczędzają, tylko że w przeciwieństwie do większości z nas, robią to skutecznie. Jak? Na przykład, kierując się trzema poniższymi zasadami.
Zasada nr. 1: Nie ufaj sobie
Zbyt duża wiara we własną silną wolę to coś, co torpeduje większość oszczędnościowych projektów. Bo oczywiście, kupić skarbonkę czy założyć konto oszczędnościowe może każdy. Każdy może też systematycznie zasilać je określoną kwotą. I nawet sporej liczbie osób ta sztuka się udaje.
Problem zaczyna się nieco później, kiedy uzbierana przez kilka miesięcy kwota zaczyna kusić. Wybrać pieniądze można w każdym momencie, bo kto zabroni bogatemu? Nikt nie zabroni. I tak, zamiast oszczędzać na emeryturę, wydajemy na nowe buty.
Zasada nr 2: Nie licz na lokatę
Kiedy zaczyna nas męczyć poczucie, że może kolejna para czerwonych szpilek nie jest wam do życia niezbędna, obiecujemy sobie poprawę zachowania. Zastanawiając się nad sposobami, które sprawią, że oszczędzanie będzie bardziej efektywne, wpadamy na genialny pomysł pod tytułem “lokata”.
Pomijając fakt, że lokata pod względem zasady działania, właściwie niczym nie różni się od oszczędzania “do skarpety”. Owszem, pieniądze są bezpieczne przez jakiś czas i teoretycznie nawet na siebie pracują, jednak po upływie kilku miesięcy znów wracają na nasze konto. I kuszą.
Ponadto – nie oszukujmy się – lokaty to oszczędzanie na krótką metę. Wprawdzie po upływie wskazanego w umowie okresu automatycznie się odnawiają, to jednak ich zmienne (czytaj: spadające) oprocentowanie powoduje, że w dłuższej perspektywie bliżej im do “zamrażarki“ niż “pomnażarki“ naszych pieniędzy. Choć rozwiązaniem wydaje się likwidowanie starych lokat i szukanie nowych, na lepszych warunkach, to takie częste tournée po różnych bankach wiele wspólnego z komfortem nie ma.
I jeszcze jedno pytanie, które powinni zadać sobie posiadacze lokat: co w sytuacji, gdy poważnie zachorujemy? Na konto odkładamy przecież tyle, ile nas w danym miesiącu stać. Jeśli – odpukać – ciężka, a co za tym idzie kosztowna choroba przypałęta się nam przed uzbieraniem pokaźnej sumki na koncie, to pieniądze na lokacie cudownie nie rozmnożą się, aby nagle zaspokoić nasze nadzwyczajne potrzeby finansowe.
Jak więc zmotywować się do efektywnego oszczędzania na emeryturę, a zarazem zapewnić sobie długoterminowe bezpieczeństwo? Jest jeden niezawodny sposób.
Zasada nr 3: Zawieś nad głową bat
Nasze postanowienie o oszczędzaniu na emeryturę trzeba sformalizować i obłożyć takimi obostrzeniami, z których nie będziemy mogli po prostu zrezygnować. Jednym z narzędzi tego typu jest ubezpieczenie oszczędnościowe.
Jak wskazuje nazwa, jest hybryda dwóch produktów: ubezpieczenia (konkretnie ubezpieczenia na życie) i planu oszczędnościowego, rozpisanego na co najmniej 10 lat. Decydując się na tego typu zobowiązanie masz całą dekadę, aby przyzwyczaić się, że co miesiąc pewną część wypłaty odkładasz na poczet przyszłej emerytury. Po tym okresie możesz zlikwidować polisę, ale bardzo prawdopodobne, że tego nie zrobisz. Skoro idzie tak dobrze, czemu rezygnować?
Zasady, na jakich działają tego typu plany długoterminowego oszczędzania, są różne dla różnych firm ubezpieczeniowych. Ze szczegółową ofertą można zapoznać się w internecie, ale zdecydowanie rozsądniejszą opcją jest rozmowa z konsultantem.
Jeśli na przykład zdecydujecie się ma kontakt z przedstawicielem firmy Prudential, usłyszycie, że od was samych zależy nie tylko czas, na którego przestrzeni będziecie oszczędzać (max do ukończenia 75 roku życia), ale i kwota, jaką co miesiąc będziecie przelewać na konto oszczędnościowe.
To nie muszą być duże pieniądze — możecie odkładać nawet po 200 czy 300 zł. Ważne, żeby zacząć jak najwcześniej — wtedy nawet małe miesięczne wpłaty finalnie złożą się na sporą kwotę.
Konsultant Prudential przypomni wam też, że środki przeznaczone na przyszłą emeryturę nie są obarczone podatkiem, więc kiedy już wejdziecie w wiek, określany jako “nobliwy”, wypłata nie zostanie pomniejszona o wspomniane wcześniej 19 proc.
A co jeśli emerytury nie dożyjecie? Skoro już myślimy długoterminowo, to i taką ewentualność należy rozważyć. W takiej sytuacji zgromadzone przez was środki zostaną przekazane bliskim: mężowi, żonie lub partnerce czy partnerowi.
O takiej ewentualności nie ma jednak co myśleć zbyt intensywnie — na to kiedy ktoś wam “zgasi światło”, nie macie większego wpływu — w przeciwieństwie do tego, jak ustawicie się na ostatniej prostej życia. Jeśli trasa ma przebiegać pod hasłem Emerytura bez obaw, wcześniej trzeba na taką podróż skutecznie zaoszczędzić.